niedziela, 8 stycznia 2017

Śniegowy puch, wreszcie stanął mi na drodze

Dawno nie byłam tak szczęśliwa bez powodu. Bo przecież zamarznięta woda spadająca z nieba to żaden powód... Boże narodzenie było pogodowo nie za ciekawe, ale za to tydzień później...
Cieszę się jak małe dziecko. Skakałam z radości, żeby tylko iść na pierwszy spacer gdy spadł śnieg. Co z tego że wiało i temperatura odczuwalna była -19 stopni. Co z tego że nabawiłam się odmrożeń pierwszego stopnia, ważne że ŚNIEG.



Na sankach nie jeździłam już z 10 lat. Bałwana nigdy nie ulepiłam, ale za do w obrywaniu ze śnieżek jestem dobra i w wchodzeniu w największe zaspy śnieżne. Śnieg jest cudowny.



Utrudnia życie i w przeciągu tych 5 dni już zdążyłam się na niego naprzeklinać. Czasem się wymarznie, czasem autobus nie przyjedzie czasem wleci się w jakąś zaspę, ale ile radości daje chodzenie po skrzypiącym śniegu.



Łatwo zmarznąć, ale jaką przyjemność daje rozgrzanie się drugim 36,6. Gorąca herbata smakuje wtedy jak nigdy przedtem. A radość wejścia do ciepłego domu jest nieograniczona.



Zima jest cudna!!! W każdym rodzi się dziecko. A jak komuś przeszkadza mróz, to polecam 2 metrowy gruby szalik. Kamuflaż zupełny, a do tego ciepło i śnieg nie wpada pod kurtkę.