środa, 25 lipca 2012

taniec z nitkami

Dzisiaj tak dla rozrywki przeszłam sie na drugi koniec miasta do biura podróży po szczegóły odnośnie wyjazdu na kolonie. Włączyła mi sie syndrom turysty. Ubrałam moje okularki przeciw słoneczne (zasłaniające mi pół twarzy), krótkie spodenki, jakas pierwszą lepszą bokserke i sandały. Poczułam sie jak na kolonii spacerując moim miastem. Jednak wszystko i wszystkich miałam gdzieś. Byłam tylko ja i słoneczko. Tak się za nim stęsknilam.

znowu rzuciło mi sie na transoletki z muliny...

a to nowy wrozek w którego wplotłam błekitne koraliki...

Czasami mam wrażenie z mojej głowie siedzi jakaś mała niewinna istotka, która zyje tylko marzeniami. Bardzo jej dziękuje, że przypomina mi o nich bo one nadają sens życia (przynajmniej mojego).


Wpadłam w nałóg ogladania wystawy biur podróży. Nie umiem przejsc obojętna wobec nich. Zauwazyłam dzisiaj oferte wyjazdu do Korfu. W mojej głowie była juz wiznja jakiejś afrykańksiej dzikiej wyspy, a gdy sprawdziłam w neckie: Wyspa Grecka. Moja wyobraźnia różni sie troche o d rzyczywistości i mojej znajomości geografii  :D

sobota, 21 lipca 2012

odczam już dni...

U mnie coraz bardziej Italijsko. Został już tylko tydzień. Zainwestowałam w sandały. Jednak nie bede sie nimi tutaj chwalić, gdyż nie podbiły mojego serca. Ostatnio mysle ciągle o tym, co jeszcze mam kupić i o czym pamiętać do wyjazdu.

Zainwestowałam w stojak na bizuterie, mimo że nie mam jej za dużo.

Ciągle łapie się na chęci włożenia aparatu do torebki. Jednak po chwili zastanowienia przypominam sobie, że noszenie zepsutego aparatu przy sobie jest zbędne. Jednak chyba jestem/byłam uzalezniona od pstrykania fotek.

Moja wczorajsza kartka z Holandii.
Wyrwałam ją listonoszcze z ręki, poniewaz kobieta wpycha je na siłe do skrzynki i przy tym gniecie je...

Miałam mały odpał i poprzestawiałam meble w pokoju. Tak dla urozmaicenia sobie życia. Ta rutyna mnie wykańcza i dołuje. Pomysł z biurkiem na przeciwko okna strasznie mi się podoba. Uwielbiam mój widok zza okna.

wymażony zestaw: jogurcik i dobra ksiązka...

Ksiązka już przeczytana. Zasiadłam do niej dzisiaj na jakieś 5 godzin i strasznie mnie wciągneła. Znaczy jak każda N. Sparksa. Uwielbiam jego ksiązki, przeczytałam chyba wszystkie w przeciągu ostatnich 3 lat, choć dostac je w bibliotece jest cięzko. Na tę czekałam od dobrych 4 miesięcy, aż tu nagle w piatek sms od babki z biblioteki że już jest. Wkońcu poczułam się wpełni jak na wakacjach. Robie to co chce przez cały dzień. Dopołudnia randka ze Sparksem a potem dsk.

wtorek, 17 lipca 2012

w pełni zadowolona :D

Mam dzisiaj dobry humor i uśmiech na twarzy bez większego powodu. Przedpołudniowa ulewa przekonała mnie by wyjsc z domu i poprostu się poszlajać w deszczu. Uwielbiam gdy pogoda jest w pełni zdecydowana, czyli: albo pada deszcz albo swieci dłońce. Takie chmury i wiszący deszcz mnie dołują.

Ja i koza, która ma mnie gdzieś bo znalazła miejsca gdzie jest duża trawa :D

Po południu sie już w pełni wypogodziło, Nawet ciepło sie zrobiło. Kręcenie/modelowanie balonów to jest jakaś porazka, która i tak lubię. Skreciłam z jakieś 40 kwiatków, z których 1/4 pękła. Myslałam, ze rozniose wszystko co znajdzie sie w promieniu 20 metrów odemnie. Wróciłam do domu i czułam jak mi palce wibrują od środka. Głupio brzmi, ale chyba spełniło się moje dziecięce marzenie o tych balonach :D


wielbłady wrzerające tczewska trawke :D

Wieczorem deska, wkońcu. Wyszedł mi nowy triczek no i pare gleb, by nie było za dobrze.
Śliczne sa te wielbłądy. Taka miękką sierśc miały. Fajnie by bło miec na swoim ranczo wielbłądy i moje ukochane alpaki. Mam marzenhia o własnym damku otoczonym zwierzętami ze wszystkich stron.

podoba mi sie fota wielbłąda na tle mostu tczewskiego...

Gdzies dzisiaj słyszałam (chyba w radiu), że zdrowiej dla psychiki jest zapisywać własne myśli i przemyslenia. Gdy cos jest na kartbe, bądź blogu do wglądu to nie pozwala na jakies domyslanie sobie dalszej historii. Człowiek ma podobno skłonnosc do dodawania sobie jakiś pesymistycznych kontynuacji. Na swoim przykladzie dodam, ze to prawda. Postanowiłam, że założe sobie tez taki zeszyt, w którym będe zapisywac wszystkie moje głebsze jak i te cąłkiem płytkie przemyslenia. Strasznie podoba mi sie blog B. Pawlikowskiej (beatapawlikowska.com).

poniedziałek, 16 lipca 2012

ostatnia deska ratunku...

Pojechałam dzisiaj z matka do Gdańska, bo tam podobno naprawiają aparaty fotograficzne. Niestetyb tak go rozpieprzyłam, ze nie ma szans. Myslałam, że sie rozrycze i rzuce z pięściami na tego faceta. Zabrał mi ostatnie nadzieje. Musze nauczyc sie zyc bez aparatu, przynajmniej do czasu kiedy nie uzbieram na nowy. Teraz to bym chciała już chyba lustrzanke, jednak 2 tysiaki to dosc duzo jak na osobe niedostajaca kieszonkowego.

robione kamerką w laptopie, wiec jakośc beznadziejna...

Oto moja dzisiejsza wyczekana Nevada. Pochodzi z prywatnej wymiany, teraz musze wysłac jej jakas fajną polską kartke.


Kartka, którą wysłałam do Singapuru i krajobraz zza mojego okna.


A oto nasz film z warsztatów:

niedziela, 15 lipca 2012

o Viktorio, moja Viktorio...

To już koniec warsztatów. Wczoraj był pokaz filmu i czuję jakby pewna cząstka mnie znikła. Przez te 2 tygodnie żyłam praktycznie tylko nagrywaniem. Teraz w mojej głowie siedzą tylko dwa słowa: ♥SŁONECZNA♥ITALIA♥ Odliczam już dni do wyjazdu. Mimo, że w zasadzie jeszcze połowa rzeczy niekupionych, atmosfera kolonijna troche sie rozwaliła, ale damy rade  :D



Takie tam z wielbłądem z cyrku. Mam jeszcze pare fotem ale w aparacie taty Nieznosze cyrku, ale zwierzaki pasły sie przed moim domem to musiałam im machnac fotke. Ostatnio tata przebąkuje cos o lustrzance. Chyba chce mnie zmotywowac do zakupy, tylko jak ja uzbieram 2 tysiaki.



To jest efekt mojego wyjscia do galerii po puzzzle. Wiedziałam, ze empik w Tczewie nie jest dobrym rozwiązaniem. Nabyłam 2 płyty RHCP, ksiązka P. Bawlikowskiej no i puzzzzle. Płyty są genialne, choc rodzicom średnio odpowiadaja :D
Po powrocie z kolonii wyjezdzam w góry, do Zakopanego. Mam nadzieje, ze będzie fajnie. Może towarzystwo rodziców i sis w górach nie wrózy najlepiej chce dojśc do 5 stawów  :D

środa, 11 lipca 2012

znów burza

To przez nią musiałam wracać do domu zamiast skejcić...
To przez nią nie poszłam do rossmana po farbe do włosów...
To ona sprawia, że powietrze w jednej chwili staje się magiczne...
To ona maluje na niebie pioruny...
BURZA!!!
uwielbiam ja w taka pogode :D


To tylko taka próbka nagrywana telefonem.
Mam ochote na cos lepszej jakości.
Licze na to, ze zdaze pstryknac burzowe foty tego lata...

wtorek, 10 lipca 2012

Nadal w świecie filmu

Własnie wróciłam z warsztatów. Dzisiaj na szczęście już montaż, ale to nie jest takie łatwe jak myslałam. Jednak co movie maker to movie maker- prostu i po polsku, a tu jakiś sony vegas czy jakoś tam.
taka tam fottka z ostatniego dnia nagrywania...

Mój tata wykazal dzisiaj ochote do kupna mi lustrzanki, ale wtedy uświadomiłam go, ze tysiąc złotych to lustrzanki sie nie kupi. Nie wspominalam mu nawet że chciałabym Nikonka od razu z jakims obiektywem i statywem  :D

Znów zamiast sandałów kupiłam takie oto buty :D

Wczorajszy dzień był jednym wielkim maratonem. 6 godzin na dwa centra handlowe to dla mnie za szybkie tempo. I tak nie udało mi sie kupić wszystkiego co potrzebuje na kolonie. Kupiłam struj kapielowy z Roxi i sam stanik w Croppie będzie do moich szortów.

najwazniejsze że kupilam półtora stroju kąpielowego...

Nigdzie nie moge dostac czapki z daszkiem. Po prostu ma miec płaski daszek i siateczke z tyłu żeby głowa mi się nie zagotowała w taka pogode...


Musiałam wejsc do Ikei. Wkońcu kupiłam te kartoniki na pocztówki. Już więcej nie będe ich wyciągać zza szafy :D  Do tego głupi ma szczeście i akuraqt była promocja na nie. Miałam ochote dzisiaj wysłac jakąś fajjna kartke, ale zabrakło mi energii i weny. Za to zrobiłam porządek z 3 szufladach.

środa, 4 lipca 2012

w strugach deszczu

Wróciłam z warsztatów filmowych. Dzisiaj byłam reżyser(z)em, miałam namawiać ludzi by odpowiedzili przez kamera na te dwa pytania. Tylko 2 osoby sie zgodziły na jakies 20 pytanych, podobno to nie jest jeszcze tak źle. Ciesze się, że zdecydowałam sie na te warsztaty mimo że zostałam wystawiona i poszłam kompletnie sama :D


 A drugie serduszko nadal puste.

Ostatnio po nacach męczą mnie przystojni italijczycy albo pewna osoba. Niewiem wogle z jakiej paki mam zowu takie shizy w nocy. Znów chodze jak niewyspane zombi. Chociaż zrobilam jedną mądra rzecz dzisiaj: kupiłam  babeczki do zrobienia z delekty. Jutro może je upieke


Musze pojechać do Józka  (Jyska) po kartonik albo jakieś opakowanie na pocztówki i listy. Weszłam w ten stan rzeczy kiedy zaczynaja mi sie walac po pokoju. Co najgorsze wpadaja mi za szafke. Lubie wieczorami usiąśc na parapecie i czytać/oglądac je. Ostatnio n apisała do mnei jakaś Amerykanka z Navary z zapytaniem czy chce z nia nawiązać znajomośc listowo-pocztówkową, napisałam jej adres. Ciekawe czy mi cos wyśle...

Mam faze tą piosenke...

poniedziałek, 2 lipca 2012

tylko wariaci sa cos warci...

Pierwszy dzień wakacyjno-warsztatowy za mną. Warsztaty filmowe trwały tylko 3 godziny, ale bnyły świetne. Jutro zaczynamy juz nakręcać filmik podobny do: "Gadające głowy". Prowadzący jest totalnym oszołomem, widać że film jest jego życiem. Ucząc się ogarniac kamere mikrofon itp. zadawalismy pierw sobie pytania  "Kim jesteś?" i "Co byś chciał?". Jutro kolej na odpowiedzi ludzi mieszkających w Tczewie.

pajączek skręcony z balonów  :D 


Po południu poczlapałam się z matką i sis do galerii kociewskiej na zakupy. Kupiłam wkońcu dresy takie jak mi sie podobały i pare T-shirtów. Ze strojem kąpielowym to juz będzie gorzej. Ważne, ze do kolonii mam jeszcze troche czasu. Licze że podratuje swoje kompleksy i coś kupie.
Nie wiem co jest ze mną, ale własnie słucham świątecznych piosenek (znaczy bozonarodzeniowych). Znaczy chyba, ze tęknie za magicznym czasem gdy wszyscy mają dobry chumor.