sobota, 27 lutego 2016

Pampasowiec

Po 4 latach się spotkaliśmy. Inna ja, inni oni, inni ludzie dookoła. Jedno się tylko nie zmieniło, moja miłość do ich twórczości. W gimnazjum pierwszy raz napotkałam się na ich skecze, a w zasadzie wtedy to były bardziej piosenki. W lutym 2012 roku mieli występ w moim mieście. Kupiłam bilety i pamiętam to uczucie kiedy zobaczyłam ich na scenie. Nie mogłam uwierzyć że na prawdę ich widzę tuż obok mnie. Wtedy w naszym domu kultury mało się działo ile wgl coś się działo. Był to pierwszy występ kabaretowy na jakim byłam. Potem nawet udało mi się zrobić zdjęcie.


Dzisiaj nastał drugi dzień kiedy moje kabaretaowe uczucia mnie wypełniają. Właśnie wróciłam z koncertu KABARETU SKECZÓW MĘCZĄCYCH. Siedziałam w pierwszym rzędzie. Cały występ odbywał się tuż obok, widziałam wszystko, każdy gest, mimikę twarzy. W połowie występu dostałam już bólu brzucha i totalnej głupawki. Skecze o tematyce bierzącej, często politycznej. To protest przeciwko ograniczeniom jakie spadają na kabarety z rąk telewizji, powróciła cenzura. Znajdą się tysiące osób, które powiedzą że to prymitywne, głupie i ubliżające. Ale te same osoby popołudniami oglądają seriale paradokumentalne, które są o niczym. A śmiech to przynajmniej zdrowie. Dystans do siebie i do świata pozwala nam ludziom szarej rzeczywistości nie zwariować.


Taka dawka humoru pozbywa się z organizmu wszystkich posesyjnych toksyn. A tytuł posta "pampasowiec" to nawiązanie to zwierzęcia z jednego ze skeczy. Od dziś pampasowiec figuruje w moim osobistym słowniku. Polecam każdemu kto będzie miał możliwość być na programie "pod prądek". Dwie godziny śmiechu gwarantowane. Niektóre żarty wymagają ruszenia szarych komórek, więc nie jest to tylko bełkot. Nawet jeśli ktoś nie lubi kabaretu to powinien choć raz przekonać się jak wygląda on na żywo. Powinien po prostu to przeżyć.
Gra aktorka KSMów jest na wysokim poziomie. Cały występ zaczął się piosenką to chyba już taki ich zwyczaj. Śpiewają na prawdę nie najgorzej.

środa, 24 lutego 2016

spacer w wielkim wielkim mieście

Czasem jest lepiej, czas jest gorzej.
Ale zawsze jest przy mnie. Nieustannie, jego kontakt na pierwszym miejscu w telefonie. Pierwsza myśl po przebudzeniu.


Jeszcze dwa bałwany z czerwonymi noskami, ale mam nadzieję, że następny taki spacer będzie już w słońcu i w temperaturze +15.



Czasem po prostu wyrwanie się na krótki spacer zmienia spojrzenie na wiele spraw. Nawet miejsca oddalone 200 metrów od twojej codziennej trasy mogą okazać się ciekawe i napełnić pozytywną energią.



Przy okazji trzeba było przetestować aparat w "LG g Flex2"i tak, kompakty w XXI wieku to już przeżytek.


poniedziałek, 15 lutego 2016

Bełchatowianie zawitali do Ergo Areny

Mecz jeden z tych, na które czekam cały rok, to takie moje siatkarskie boże narodzenie, wyjątkowe bo tylko raz w roku. Tylko czemu bez prezentów? Ostatnio krytykowałam grę Trefla i mam za swoje. Przepraszam Treflu za moje ostatnie słowa. Tak pokazałeś klasę i zagrałeś tak jak potrafisz najlepiej, tylko czemu dzisiejszy mecz był jednostronny? Czemu wtedy gdy Lotos podniósł swoją formę, to ze Skry uciekła cała moc?


A moje marzenie, dalej pozostaje marzeniem. Od 3 lat marzę o zdjęciu z N. Uriarte. Styl w jakim gra i ta współpraca z F. Conte. Taka moje siatkarska platoniczna miłość. Nadal nie spełniona, gdybym zdobyła zdjęcie, albo chociaż podpis z dedykacją dla mnie. Nie tym razem, chyba nie jest mi pisany. :P



To jest Sport.
Ktoś wygrywa ktoś przegrywa.
Ale czekasz na mecz rok. Poznajesz termin spotkania, kupujesz bilet bo wiesz że to jest spotkanie na szczycie, nie ma piłek straconych i zawsze jest walka. Bo przecież to Skra. A Lotos gra u siebie, z kibicami którzy pokazują dopingiem że Trefl gra u siebie.
Nadchodzi godzina spotkania. Bierzesz aparat, wkładasz klubową koszulkę, tym razem Skrową koszulkę, jeszcze tylko kolczyki,bransoletki silikonowe i wychodzisz.
Krew zaczyna szybciej krążyć, przebierasz pytkami żeby jak najszybciej być już na tej hali.
Wchodzisz na hale i widzisz SKRE rozgrzewającą się, szybki rzut oka na czołówkę światowej siatkówki. Po drugiej stronie siatki jest Lotos, ale w takim spotkaniu nie przykuwa aż tak mojej uwagi.



Potem zaczyna się rywalizacja i na tym kończą się moje pozytywne wspomnienia z tego meczu. Do ostatniej piłki miałam nadzieję, żę Bełchatów się podniesie, bo przecież umie i nie raz to już pokazał. Ale nie, nie tym razem. Tym razem jest porażka, bardzo sroga porażka.


Nadal trzymam kciuki nadal za obie drużyny. Szczególnie, że teraz czekają ich mecze Ligi Mistrzów.

niedziela, 14 lutego 2016

Walentynki

14 luty, dzień jak co dzień, ale zawsze lepiej go spędzić z drugą połówką... 
Zawsze miło spędzić czas z kimś z kim od 2 lat dzieli się swoje życie. 
Symboliczny kwiatek też dostałam. 
Czerwone róże nigdy mi się nie znudzą. To takie banalne, ale takie urocze. Tyle kwiatów w kwiaciarni a tylko te jedne mają w sobie ten wdzięk i piękno. Szczególnie gdy ofiarodawca ubrany jest w czarną koszule i prezentuje się mega przystojnie. 

 

Dla tych co znaleźli swoją drugą połówkę. Cieszcie się, że macie obok siebie kochającą osobę. Pielęgnujcie miłość, bo bez troski nic nie trwa wiecznie. 

piątek, 12 lutego 2016

Bitwa z Częstochową

Środowa kolejka plus ligi.
Do Gdańska zawitała drużyna z Częstochowy.
Długo czekałam na tej pojedynek. Mimo, że Lotos od zeszłego sezonu plasuje się w czołówce tabeli, a Częstochowa celuje w dół tabeli (dosłowne dół, obecnie 13 miejsce na 14 drużyn) to mecz nie był jednostronny.
Wyszło tak, na mecz poszłam sama, przecież bilet się nie może zmarnować. Hala była prawie pusta, bez problemu znalazłam miejsce, zdążyłam wkręcić obiektyw i zjawił się mój znajomy z miejsca obok. Chyba zaopatrzył się tak jak i ja w karnet na trzy spotkania (Kielce, Częstochowa i Bełchatów).


Przyjacielskie poklepanie przed meczem, jednak w wyjściowej 6 Felipe nie wyszedł,
dopiero w połowie drugiego seta stawił się na parkiecie. 
Wymiana komentarzy po poprzednim meczu i omówienie Pucharu Polski. ZDOBYTEGO PRZEZ SKRE! (tak tylko przypominam).
Plan zakładał, że w pojedynku z AZSem odrodzi się dawny Lotos. Po wygranym meczu z Modeną można odnieść wrażenie, że włoscy zawodnicy wyssali z Gdańskich chłopaków całą energie, moc i radość z gry.
Poprzedni mecz z Kielcami był tak przemęczony, że nawet nie miałam ochoty wspominać go w poście.

Sebastian Schwarz zdobywca statuetki MVP

Wyszliśmy (my, gdańszczanie) na parkiet: Ratajczak, Falaschi, Schulz, Schwarz, Mika, Gato i pan kapitan Gawryszewski. Plan zakładał pokonanie Częstochowy z jak najmniejszą stratą energii? Nie najmocniejszy skład, bo nie najmocniejszy przeciwnik? Jednak się nie udało, bez Troy'a się nie obyło. Mieszanie, kombinowanie składem, jedynie M. Hebda cały mecz pilnował kwadratu.



Pierwszy przegrany set, pokazał wszystkim, że to nie będzie łatwa i przyjemna rozgrywka. Przypominało to damską siatkówkę, przebijanie paluszkami, kompletny chaos i gonienie piłki po całym parkiecie. Z całą sympatią do damskiej siatkówki, ale jedyny sport w wykonaniu kobiet, który uwielbiam oglądać to skateboarding. Przepraszam wszystkie kobietki, oczywiście kibicuję polskim reprezentantkom. Podziwiam damską drużynę bobslejową z kanady, która startuje z męskimi zespołami.



Mecz wygrany i 3 punkty zostają w Gdańsku, to jest ważne. Patrząc jednak na to, że w sobotę zaplanowany jest mecz z PGE Skrą Bełchatów, a we wtorek z wielkim Zenitem Kazan. To każdy kibic na środowym meczu liczył na inną siatkówkę. Na mecz z dominacją Trefla, z zabawą podczas rozegrania, z atakami po których cała hala klaszcze. Tego jest niedosyt. Treflu proszę wróć. Tęsknimy za tamtym stylem gry.


decyzje sędziów były kontrowersyjne
albo po prostu błędne, nic dziwnego że wywoływały takie emocje
Gra Trefla jest ostatnio nie najlepsza. Krytyka krytyką, ale komentarze lecące z za moich pleców zwalają z nóg. Nie sądziłam, że można tak wyzywać zawodników. Sądząc bo posturze tych ludzi, to na boisku mogli by robić za piłkę a nie za zawodnika. Ja też krytykuję i wypominam, ale nie wyobrażam sobie, żeby kogoś wyzywać od Gdańsk kurw. Po fatalnym meczu polskich szczypiornistów padły ostre słowa. Przegrali dużą ilością bramek, ale nie zrobili tego specjalnie na złość trenerowi, kibicom czy PZPRowi. Sport bywa, czasem lepiej czasem gorzej. Lotos póki co jest poniżej swojego poziomu, ważne że wygrał ostatni mecz za 3 pkt. Komuś robi się lepiej, gdy wyzwie siatkarza od "Gdańskiej kurwy" tylko dlatego że zaatakował w siatkę? Może przy kupnie biletu powinny być testy na przyzwoitość i kulturę osobistą?



W sobotę mecz ze Skrą, mem nadzieję że będzie już o wiele lepiej i będzie piękna walka. Mecz ciężki dla kibica obu drużyn. Bez względu na wynik zawsze będzie niedosyt, że tylko jedna z ulubionych drużyn może wygrać. Koszulka Lotosu zobowiązuje, jestem wierna na wszystkie mecze sezonu, prócz tego spotkania.
To jest scena pokazujące nie dogadanie się w zespole. Jak u nas w liceum na lekcjach w-f
-moja
-moja
-bierz
-twoja
 aż w końcu nikt nie wziął a wszyscy stali jak słupy soli.



Mecz z Częstochową to już zamknięty rozdział. Zwycięstwo odhaczone, teraz pora myśleć o następnych spotkaniach z teoretycznie trudniejszymi rywalami.
Sobota Skra, liczę na piękną walkę Uriarte-Falaschi