czwartek, 11 maja 2017

Studentowi to nawet Olsztyn zrobi pod górkę

Zaczynałam majówkę bez żadnych pomysłów. Znajomi sugerowali mi chorobę, bo jak to możliwe, że nie wpadłam na żaden pomysł wyjazdu? A jednak, na środowych wykładach (ostatnich przez długim weekendem) pomyślałam, że mogłabym wyciągnąć moją ofiarę na wycieczkę do Bydgoszczy lub Olsztyna. Ofiarę moich chorych pomysłów mam na oku już jakieś 3 lata. Szczęście mi przyświeciło i nawet nie musiałam za dużo błagać i prosić. Kosztowało mnie to 2 tygodniu słuchania o dyskach SSD. To takie malutkie bardzo drogie płytki, które wkłada się do komputera i wtedy szybciej się włącza. Coś całkowicie niepotrzebnego do funkcjonowania małej blondyneczki.


Jako, że najdalsze połączenia pociągami Regio z Gdańska są do Bydgoszczy lub Olsztyna. Decyzja nie była trudna. GoogleMaps pomocne jak zawsze. Pokazał mi takie zdjęcia sferyczne z olsztyńskich jezior, że zakochałam się platoniczną miłością.


Rodzice skomentowali, że w Olsztynie nic nie ma. Ale jak to w mieście, gdzie mają tramwaje, siatkówkę, niezliczoną liczbę pomostów, trzy jeziora i uniwersytet nic nie ma? Pomysł był jeden... Wypożyczyć rower i przejechać największą ilość ścieżek rowerowych wokół jeziora.



Wpisując w mojego ukochanego wujka google "wypożyczalnia rowerów Olsztyn" wyskoczyło mi tylko jedno miejsce. Żadnych świeżych informacji, strona dobrze zrobiona ale bez dat, a konto fejsbookowe nieaktywne. Jeśli czegoś nie ma na fejsbooku to nie istnieje. DEMENTUJĘ. Rowery były, miła pani z obsługi i cennik taki jak w internecie. Rowery niestety typu "jestem grubym szpanerskim Amerykaninem". Przeciętny człowiek pewnie nazwie to rowerem miejskim, ale ja posiadaczka od 15 lat roweru "górskiego" czuję się nieswojo z czymś co nie ma 2 hamulców w ręce i 21 przerzutek.


Trasę wyznaczyłam na spokojnie przy kubku kawy 3 dni wcześniej. Wielbijmy GoogleMaps za naniesione trasy rowerowe. Będąc w Gdańsku wiem gdzie w Olsztynie ludzie mogą sobie pędzić na 2 kółkach. Nie sądziłam, że uda nam się przejechać całą obmyślaną przeze mnie trasę. Ani przez chwilę nie mieliśmy problemu z naszymi rowerkami. Czego się obawiałam, bo z wypożyczalniami różnie bywa. Jednak "WarmiaBus" i punkt przy fitness clubie polecam całym sercem. Za dwa rowery na 5 godzin zapłaciliśmy 36zł. Uważam, że cena bardzo przystępna.


Pogoda okazała się dla nas łaskawa. Po deszczowym czwartku i piątku, sobota okazała się cudownym dniem na wycieczkę rowerową. Może to przez to, że zabrałam ze sobą parasol, czapkę i komin, kurtkę i bluzę. Jeszcze przez parę kolejnych dni będzie po mnie widać mazurskie słońce. Postawiłam na parasol a nie na krem z filtrem. (Drugi raz ten sam błąd w przeciągu tygodnia, człowiek nie uczy się na błędach). Niech mi ktoś przypomni jak będę chciała po raz kolejny w rossmanie kupić już setny lakier do paznokci zamiast kremu z filtrem.


W Olsztynie byłam raz w życiu, przelotem i to z 10 lat temu. Prócz pana Kopernika nic nie pamiętam. Już sama droga pociągiem o 7 rano przez tereny jeziorno-polne usłane sarnami, kaczkami, bocianami czy też zającami. Uwielbiam jeździć pociągiem po tak naturalnych terenach. Dla takich widoków mogę wstać nawet o 4:30. Budzący się dzień, wstające zaspane słońce, zaczyna rozświetlać i ogrzewać świat. Wolę wschody od zachodów.


Czemu mieszkając kilometr od morza rozczulam się nad oddalonym o 200km jeziorem? Co jest lepszego w słoneczny dzień od pomostu nad jeziorem? Nie ma nic bardziej wakacyjnego niż śniadanie na pomoście, gdzie w oddali suną po tafli białe żaglówki i białe łabędzie... Wolałabym spotkać żaglówkę twarzą w twarz niż łabędzia. Żadne zwierze nie jest dla mnie tak wredne jak dziobiące białe bestie z wielkimi skrzydłami.



Nasza trasa wyniosła około 30km, wydaje się nie dużo... Ktoś kto nie był nigdy w Olsztynie nie zdaje sobie sprawy jak bardzo on jest pofałdowany. Nie ma tam odcinków płaskich. Jedziesz albo pod górkę albo z górki. Ktoś to specjalnie zrobił?!? Może w przeszłości było to położenie strategiczne. Bo nikt w pełnej zbroi nie pokonywałby tak zróżnicowanej trasy. Na prawdę tego się nie spodziewałam, po Olsztynie.


Podstawowy plus dla miasta za wszystkie zielone nowe tramwaje. I przy okazji zielone autobusy. Nie miałam okazji przetestować tramwajów, ale z zewnątrz są bardzo reprezentacyjne. Nowa galeria Warmińska, ma najładniejszą fontannę jaką widziałam. Myślę tutaj o tych fontannach, które znajdują się w prawie każdym polskim mieście jak i również nawet na Politechnice Gdańskiej. Ta warmińska jest ogromna, kolorowa i zróżnicowana. Niestety dużo lepsza niż ta na starówce.


Miasto jest na szprycowane ścieżkami rowerowymi, takimi którymi można dojechać gdzie się chce. Nic dziwnego, że tyle osób tam śmiga na rowerach. Ludzie nie pałętają się po nich, a przejazdy są bardzo widocznie oznakowane. Jedno mnie tylko zdziwiło w ich infrastrukturze drogowej. Autobusy jeżdżące po torach tramwajowych. Brzmi dość głupio, ale to dobry patent, dla komunikacji miejskiej gdy są godziny szczytu. Nadal mnie łapie dziwne uczucie gdy mam przechodzić po pasach przez jezdnie dwupasmową i jeszcze tory tramwajowe bez sygnalizacji świetlnej.


Im wycieczka jest lepsza tym mniej zdjęć z niej się przywozi.

poniedziałek, 8 maja 2017

Kolejny siatkarski sezon minął...

Kiedy to się stało? Tak nie dawno, byłam na meczu Piotra Gacka jeszcze w fioletowym wdzianku Zaksy Kędzierzyn Koźle, a dziś jest on już byłym siatkarzem po przegranych 3 latach w Gdańsku. Czas biegnie nieubłaganie. Dla mnie sezon był inny niż poprzednie. W połowie przepracowany, ale za to poszerzony o damską siatkówkę i męską koszykówkę. Było to 8 miesięcy pod znakiem trefla.

DZIĘKUJĘ za te lata w reprezentacji i Pluslidze

Po całym sezonie kibicowania, trzymania kciuków przychodzi czas rozstania. Tego sezony Lotos Trefl Gdańsk nie był personalnie moim ulubionym. Mimo tego, na zakończeniu sezonu było mi smutno. Był ogrom śmiechu, żartów, miłych słów, ale jednak wewnątrz siedziała we mnie małą dziewczynka wycierająca oczy chusteczkami. Tak samo zdarzyło się to podczas trwania sezonu. Najpiękniejszą częścią sezonu było pożegnanie Piotra Gacka. Klub przygotował piękną ceremonie, dopiętą na ostatni guzik. Czerwony dywan, żółto-czarne balony spadające z sufitu... Było pięknie, a z głośników zabrzmiał Grzegorz Markowski i "Niepokonani". 

Zdjęcie z M.Masnym A.Anastasim i D.Schulzem
Asia jesteś cudowna, taki moment :)
Dość istotną rzeczą był mecz wyjazdowy do Warszawy. Każdy pretekst jest dobry, żeby spakować manatki i pojechać. To było ciekawe doznanie, zawodnicy których spotyka się na ulicy w innej hali. Niby wszystko normalnie, dwa zespoły, hala inna, nie tak majestatyczna jak Ergo Arena. Jednak coś ciągle było nie tak. Może fakt, że z Gdańska znam z widzenia już sporą liczbę osób... A tam byłyśmy z Asią jak małe krzyczące i dopingujące owieczki pomiędzy stada wilków, kibicującego Warszawie. Mecz skończył się wynikiem 3:1 dla Gdańska. Wszystko było idealnie, prócz braku ogrzewania w pociągu powrotnym. Wato czasem zmienić perspektywę.

Panie Kapitanie, bez pana to już nie będzie ten sam Gdański okręt. 

W październiku zabrałam moją drugą połówkę na mecz ze Szczecinem za paczkę makaronu. Ściągnięcie kibiców na mecz z beniaminkiem i pomoc dla banku żywności? Zawsze na PLUS. Szkoda, że ten fakt przepadł gdzieś w plusligowym harmidrze. 


Październik był ekonomicznym miesiącem dla mojej studenckiej kieszeni. Prócz makaronowego wejścia na siatkówkę, wygrałam dwa bilety w konkursie internetowym na mecz Sopockiej koszykówki. Pierwszy raz byłam świadomie na meczu koszykówki. Bardzo mi się spodobało, mimo że dynamika w sporcie nie jest moją mocną stroną. Trefl Sopot prezentuje taki poziom, że nawet blondynce, która z zasady liczy na meczach tylko do trzech się spodobało. Jednak w sprawie koszykówki to zostanę tylko i wyłącznie siedzącym kibicem.


Jak to się dzieje, że tak bardzo przywiązuję się do zawodników? To siła siatkówki. Mimo, że od zawodników dzieli mnie połowa trybun i połowa budynku to jednak RAZEM walczymy o zwycięstwo. A założę się, że łatwiej jest grać niż tylko patrzeć. Mimo, że 8 miejsce to sukcesu nie da się zaliczyć, to sezon będę miło wspominać.