Oficjalnie sezon PlusLigi 2015/2016 uważam za zakończony.
Karuzela transferowa pędzi już w najlepsze, a ja jeszcze nie do końca pożegnałam sezon. W miniony weekend historia zatoczyła koło. 5 września w salce treningowej Ergo Areny odbył się pierwszy sparing przez sezon z Krispolem Września, a 8 miesięcy później i 2 dni w tym samym miejscu odbyło się oficjalne zakończenie sezonu i mecz kibiców.
To był wyjątkowy sezon, wyjątkowo zżyłam się z zawodnikami gdańskiej drużyny. Zbyt mało poświęciłam uwagi bełchatowianom. We wrześniu rozpoczęłam nowy rozdział w życiu, po sąsiedzku z Ergo Areną i paroma zawodnikami. Z powodu braku telewizora i nadmiaru uczelnianych obowiązków, mecze ligowe zeszły na boczny tor. Za to dużo częściej można mnie było spotkać na gdańskiej hali.
Myślałam, że po sezonie zdjęcie to zatytułuję "z trenerem mistrzów Polski". Życie poukładało się inaczej...
Dwa kluby, dwie drogi, jedno moje serce i finałowa walka w lidze między nimi.
Lotos Trefl Gdańsk kontra PGE Skra Bełchatów za obydwa kluby trzymam bardzo mocno kciuki. Dla obydwu ten sezon nie był udany. Zostali wyeliminowani przez rosyjski zespół w walce o najważniejszy tytuł klubowy. Z jednej strony zawodnicy których spotykam na co dzień, któzy bardzo dobrze zaczeli sezon jednak pod koniec sezonu zabrakło sił. Niczym samochód któremu skończyło się paliwo a do celu dojeżdża tylko z powodu rozpędu. Z drugiej strony dla mnie światowej sławy siatkarze, którym podczas sezonu nie raz noga się podwinęła, a podczas meczu z BBTSem dopadł pech? Sezon dla mnie pełny niespodzianek i też niespełnionych szans. Czuję jednak niedosyt.
Wszystko za szybko się skończyło. Faza zasadnicza ciągnęła się przez nieciekawe mecze, w których brak był jakiejkolwiek walki. Za to faza zasadnicza, kluczowa część sezonu została pominięta. Zabrakło mi emocjonujących końcówek i walki o być albo nie być. Mecze o złoto i brąz po 3:0 to dobry dowód, że takie zasady rozgrywania PlusLigi się nie spełniają.
W ubiegłą sobotę sezon w Gdańsku się oficjalnie zakończył. Mecz drużyn złożonych z kibiców i zawodników. Za to na słupku sędziowskim stanął Andrea Anastasi. W tym spotkaniu nic nie było na serio, prócz faktu że "to już jest koniec, nie ma już nic". Dużo śmiechu i radości, jednak gdzieś w głębi mojego małego biednego serduszka tkwił smutek. Zagraniczni zawodnicy już jakiś czas temu wrócili do siebie...
Na koniec udało mi się złapać kilka zawodników no i Treflika do zdjęcia.