sobota, 19 kwietnia 2014

jajka, zające, koszyczki, kurczaczki

Jednak nie potrafię się rozstać z blogiem. Bez niego kompletnie nie mam motywacji do robienia zdjęć i targania ze sobą Nikonka.
Ostatnio tyle myśli biega mi po głowie.
Nadal nie mogę się przyzwyczaić, że Sama już nie ma. W tylu codziennych rzeczach przypomina mi się. Nikt mi już wieczorami nie piszczy, nie wkurza mnie, nikt nie krzyczy kiedy jem śniadanie i się z nim nie dziele, moje wieczorne wychodzenie na balkon już nikomu nie przeszkadza. Nadal mam przed oczami jak leży pod karuzelką z wystawionymi swoimi pomarańczowymi ząbkami. Tylko mały wredny gryzoń, ale po 6,5 roku w jednej "norze" jak to wszyscy nazywają mój pokój jednak odczuwam jego brak.
Z okazji świąt, znów postanowiłam nagrać... Wychodzi co raz gorzej, ale i tak lubię od czasu do czasu wstawić coś mojego.


Dziś mija pół roku z P. Tak szybko czas biegnie. Tyle było upadków, parę wzlotów tez :) Coś mnie podkusiło i zaczęłam czytać posty z tamtego czasu. LINK Wtedy dałabym sobie rękę uciąć, że nie ma to żadnej przyszłości, a teraz?

Tegoroczna Wielkanoc jest mi całkowicie obojętna. W zasadzie to już której święta z kolei które ie robią za mnie żadnego wrażenia. Wczoraj przeszłam drogę krzyżową, będąc myślami zupełnie gdzie indziej, dzisiaj święconka i koronka do kogoś (czyli słowa powtarzane jak mantra).
Ostatnio rozczula mnie widok kochających się ludzi. Na drodze krzyżowej w oko rzuciła mi się para z dzieckiem. Zapewne dlatego, że facet stał przede mną a miał spokojnie ponad 2 metry :) Było to gdzieś koło XII stacji kiedy to kobiety już szlochały. A on trzymał na rekach syna i przytulał jeszcze swoją żone/dziewczyne/narzeczoną jak zwał tak zwał :) Nachodzą mnie wtedy takie myśli co sprawia że niektórych się udaje, a niektórym nie? A może to tylko tak od święta się zdarza?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz