poniedziałek, 6 października 2014

niedzielny mecz

 W końcu mam czas usiąść na tyłku do komputera.
Ale to był zabiegany tydzień.
Uczelnia, P, Uczelnia, P, i na zakończenie mecz :) WYGRANY przez zawodników z Gdańska.
Pierwszy wygrany mecz na którym byłam.

z Marco Falaschi

To są wszystkie zdjęcia, które zrobiłam. Nikon strzelił focha i za cholere nie chciał łapać ostrości.
Dawno się na nim tak nie zawiodłam, a w zasadzie to w zasadzie był pierwszy raz kiedy mi sie aż tak bardzo sprzeciwił.
Może po prostu jest w komitywie z A. Ratajczakiem który nie chce dać mi swojego autografu, a tylko jego brakuje mi do posiadania autografów wszystkich zawodników Lotosu z zeszłego sezonu.


A mi nadal w głowie siedzi wypadek J. Bianchi kierowcy F1, który zaliczył bandę/dźwig/wypadek podczas niedzielnych zawodów.
Zawsze takie wypadki wzbudzają burzę w mediach, a teraz przecież najważniejszy jest on-zawodnik.
Nie wątpię, że wyjdzie z tego bo przecież młody silny z wielką siłą do walki z wielkimi możliwościami na przyszłość. Staram się nie słuchać/czytać tych wszystkich news'ów. Najlepszy przykład R. Kubica wrócił do wyścigów po poważnym poważnym wypadku. Pokazał swoją siłę..


"Gwiazd naszych wina" obejrzałam ten film i płakałam jak nigdy dotąd. Nie zdarzyło mi się jeszcze płakać na filmie. Ale nie mogłam się powstrzymać. Po prostu wyobrażenie śmierci drugiej połówki wzbudziło mnie rozpacz, sama ta myśli że albo ja albo on umrzemy niedługo. Że nasze dni są policzone i że mamy świadomość z naszego umierania. Filmu raczej już drugi raz nie obejrzę, bo nie chcę przezywać tego po raz kolejny. Może to przez to, że uważam że miłość jest czymś najpiękniejszym co może się przytrafić w życiu. Mam wrażenie, że rak wchodzi w nasz świat coraz to szerszymi drzwiami.


Dzisiaj zmarła A. Przybylska tydzień temu G. Bociek przyznał się też do swojego nowotworu. Wcześnie wykryty, młody silny, nadzieja naszej reprezentacji. Nie widzę innej opcji niż jego powrót do kadry. Przecież Mariusz odszedł, to ktoś musi wskoczyć na jego miejsce. I to miejsce na pewno czeka na niego. Długo jeszcze będę pamiętać jak podczas grudniowego meczu Zaksy biegł po coś do szatni i akurat stałam na jego drodze. Złapał mnie za barki i przesunął. A co go tam obchodzi mały pachołek z aparatem na szyi:) Taki wielki i szeroki mi się wtedy wydał, musiałam mieć niezły strach w oczach :)
No i piosenka, a w zasadzie teledysk, bo to pasuje do tematyki posta :) a swoją drogą podobają mi się takie klipy, bez względu co leci w tle :) przecież głośniki zawsze można wyłączyć albo ściszyć.


2 komentarze:

  1. A ja wyjątkowo na "gwiazd naszych wina" w kinie nie płakałam :o Za to czytając książkę kilka miesięcy temu wylałam morze łez.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahh co za mecz, nie pierwszy, ale jeden z niewielu na których byłam i Lotos wygrał ;p Oby w tym sezonie było więcej okazji do świętowania ;) I ten włoski uśmiech... <3 A pana A.R kiedyś dorwiemy. Zobaczysz!
    A Grzesiu musi wyzdrowieć. Wygra ten mecz. Wierzę w to bardzo mocno.

    OdpowiedzUsuń