No i stało się, mecz Vive Tauron Kielce należy odhaczyć na liście, rzeczy które muszę przeżyć/zrobić. Padło na Kwidzyn i tamtejszy klub MMTS Kwidzyn.
Jako że ręczną żyję tylko podczas większych imprez tzn. Mistrzostw Świata czy Europy, to jakoś tak zawsze blisko mojemu sercu były Kielce. Większość naszych kadrowiczów tam była. Chyba moje większe zainteresowanie ręczną narodziło się w czasie mistrzostw kiedy to padło hasło" Wenta na prezydenta, a Szmal na ministra obrony narodowej"
Hala zaskoczyła mnie ogromnie. Nie sądziłam, że takie zwykłe miasteczko może mieć taki obiekt. W wakacje zauważyłam, że ośrodek sportu mają spoty, nieźle się prezentujący, no i 3 otwarte dla chętnych boiska do siatkówki plażowej.
Kolejną okołosportową rzeczą jest klub kibica, którego żadna z największych drużyn by się nie powstydziła. Do tego sponsorami są lokalne firmy, przedsiębiorcy, czułam się jakby to była taka sportowa społeczność. Porównując to do naszej damskiej ekstraklasy to na prawdę szczęka opata na ziemie z wrażenia.
Pierwszy raz zdarzyło mi się być na meczu prawie w jego centrum. Z biletami był problem, więc Przemek wziął miejsca takie jakie były: z boku i w 1 rzędzie. Tylko nie spodziewałam się, że będzie to na poziomie boiska a mojego stopy od linii dzielić będzie jakieś pół metra. Czułam się jak w środku akcji, Już nie wspominając, że 2 razy zdarzyło się, że któryś z piłkarzy sunął plecami po parkiecie w moim kierunku. Ciekawe doświadczenie. :)
No to teraz przyszedł czas na opisanie meczu.
Od początku było wiadomo, że to dwa zupełnie różne zespoły i że zwycięstwo tego spotkania raczej jest przeznaczone dla VIVE. To jest sport, to jest ręczna i tu wszystko jest możliwe. Niestety nie tym razem. Chociaż początek był na plus dla MMTSu prowadzili 8:4 jednak na przerwę z jednopunktową przewagą zeszli już kielczanie. Gdy zostało 10 minut do końca spotkania na tablicy widniał wynik 22:22. Wszystko było możliwe, ale finalnie wygrali faworyci 28:25. Takim wynikiem nikt specjalnie nie był zaskoczony, choć ja byłam zdegustowana. Końcówka stanowczo była zdominowana w pełni przez żółto-niebieskich.
Patrząc na doświadczenie graczy nie można było być zaskoczonym: Tkaczyk, Szmal, Cupic, Jurecki czy Bielecki. Tym ostatnim jestem trochę zawiedziona. Nie znam statystyk, ale jego skutecznością nie zostałam powalona na kolana. Kiedyś był dla mnie takim "Wlazłym" piłki ręcznej.
Karol Bielecki...
Nadal jestem w szoku, że dalej gra na najwyższym poziomie. Po takiej kontuzji...
Przyznaję, wątpiłam w to, że jeszcze wróci do zawodowego sportu. Ale przecież szczypiorniści to prawdziwi wojownicy. Byle czym się nie poddają i walczą do końca.
Ostatnio na Polsat Sporcie napotkałam reportaż właśnie o tym zawodniku i jego powrocie. To jest właśnie przykład, że trzeba walczyć o swoje marzenia mimo przeciwności losu.
Mecz nie należał do tych, które są obfite w niezapomniane akcje, ale Kielce po środowym meczu na Ukrainie, mają swoje w rękach i nogach, a Kwidzyn nie dorósł do równej walki z najlepszymi.
Podsumowując. Mecz VIVE w końcu obejrzałam na własne oczy, poczułam się jakbym była w środku akcji uważając żeby przez przypadek nie podciąć żadnego z zawodników, obejrzałam mecz z drugą połówką obok. Idealne zakończenie tak trudnego tygodnia. I nie ukrywam, że było to spełnienie jednego z moich wielkich pragnień.