Stało się jak się stało.
Kolejny siatkarski turniej dobił końca. Kolejny siatkarski post, kolejna dawka siatkarskich zdjęć.
Skra wrócić miała na tron, a tutaj ani Plusliga, ani Liga Mistrzów, ani puchar Polski. Dla mnie nadal są mistrzami, mimo że bez złota na szyi. Miłość jest bezwzględna: kocha się bez względu na okoliczność. :)
Po raz kolejny na pytanie typu: "Jak było na meczu?" odpowiadam "weź przestań".
Ale to jest przecież sport, o to w tym wszystkich chodzi. Nigdy nie wiadomo jaki będzie finalny wynik, można tylko się domyślać, trzymać kciuki, zdzierać gardło i wierzyć z całych sił w sukces "swojej' drużyny.
Bo przecież podczas rozgrzewki trzeba rozgrzać wszystkie mięśnie, nawet mięśnie twarzy.
A tak na poważnie:
Finał Pucharu Polski został zorganizowany w Gdańsku na Ergo Arenie. Cztery najlepsze polskie drużyny w jednym miejscu w jednym czasie. Bilet kupiłam tylko na sobotni półfinał, Miejsca rewelacyjne nie były, ale w "moim" sektorze wylądował klub kibica Skry, wszystkie 4 kluby kibica w 4 narożnych sektorach.
Idąc na halę, gdzie umówiłam się z Asią, czekali na mnie siatkarze, trochę kartonowi, ale siatkarz to siatkach. Obowiązkowa sesja z nimi. Skoro panów kapitanów (Mariusza, Michała i Michała) na meczu złapać nie można i poprosić ich o zdjęcie to przynajmniej karton jest dobry. Podobno kartonowy facet to idealny facet: nie marudzi, nie przeszkadza, jest cały twój, nie ucieknie, nie zdradzi, ma też minus tego typu że nie będzie darzyć uczuciem i nie przytuli ale coś za coś :)
Byłyśmy wcześnie, więc kibice dopiero się zbierali. Przywitały nas nowe, wyjątkowe klaskacze, który oczywiście wychodząc z hali zapomniałam wziąć ze sobą. Czasem się zdarza :)
To teraz może w końcu coś o meczu.
Rozgrzewka jak rozgrzewka. Tym razem piłką nie dostałam, za to podałam 3 razy uciekające piłki z boiska a w zamian za KAŻDYM razem usłyszałam dzięki/dziękuję, nawet od P. Facundo usłyszałam piękne "Dziękuję". Zauważyłam że podczas rozgrzewki trzymał się na bark, ale to chyba nic poważnego. bo później atakował normalnie. Skrze ten mecz po raz kolejny nie poszedł po ich myśli. Argentyńczycy po pierwszym secie wylądowali w kwadracie dla rezerwowych. Facundo piłka odlatywała gdzie tylko chciała. Znów na rozegranie trafił Aleksa, a na boisku wylądowali Włodi i Wrona. Co się dzieje z pierwszym składem, czy to zmęczenie? Skra miała się odrodzić na Pucharze Polski a tu nadal tkwi w zimowym śnie. To co skrzaty? Ten sezon odpuszczamy a w następnym walczymy jak lwy o powrót na tron?
Po tym meczu emocje i energia z całej hali uszła. Mimo, że liczba kibiców Rzeszowa była ogromna to nie potrafili podgrzać temperatury spotkania. Nawet Klub Kibica jakby trochę przysnął. Miałam wrażenie jakby tez mecz był grany o pietruszkę. Ani Raz, Dwa, Trzy nie było, ani klaskania po zdobytych punktach. Nic. Jakby wszyscy czekali na koniec tego spotkania. Drugim meczem jestem zawiedziona. nawet zbytnio nie żałowałam że musiałam wyjść pod koniec ostatniego seta. Zależało mi, żeby zobaczyć kapitana Łasko w akcji, bo to pierwszy mecz Jastrzębia na którym byłam. Większość piłek dostawał i tak Zbyszek. Muszę się przyznać, ze bardziej byłam zajęta robieniem zdjęć niż oglądaniem tego spotkania, ale brak energii kibiców był porażający.
Żałuję, że na niedzielnym finale mnie nie było na hali, bo impreza musiała być niezła, gdy chłopacy z Trefla pokazali Sovii kto rządzi w Ergo. To chyba nic nadzwyczajnego, że bliżej mi do Trefla niż do Resovii.
To był przyspieszony kurs klaskania, dobry humor dopisywał, przynajmniej przed meczem. |
Siatkówka w Gdańsku się odrodziła, razem z trener AA i z paroma zawodnikami trochę zapomnianymi takimi jak Gacek czy Grzyb. Swoją droga nadal jestem pod wrażeniem całej grzybkowej rodzinki która gości chyba na każdym meczu.
Udało mi się zrobić, no dobra Asi udało się zrobić mi zdjęcie z Facundo Conte i z Maćkiem Muzajem. Niestety Nicolas Uriarte po raz kolejny mi uciekł, jakby wiedział że bardzo zależy mi na jego autografie czy zdjęciu i chciał zrobić mi na złość. Pewnie będzie tak uciekał uciekał aż do ostatniego jego meczu w barwach Skry. Po tylu latach czekania będę najszczęśliwsza posiadaczką jego podpisu. Jestem pod ogromnym wrażeniem jego gry, nawet kiedy ma gorsze dni. Jak można nie podziwiać bełchatowskich Argentyńczyków...
Podsumowując muszę przyznać, że liczyłam na większe święto siatkówki. Może gdyby pary nie były identyczne niż w Pluslidze... Może gdyby frekwencja była większa, może gdyby była jakaś sportowa niespodzianka...
Było jak było, nie było źle. Brakowało mi tego błysku. Może za bardzo się nakręciłam...
Wszystkie zdjęcia robiłam na moim długim obiektywie i jest z nimi coś nie tak. Nie wiem czy to ja skopałam coś, czy ten obiektyw po raz kolejny pokazuje, że mogłam zainwestować w coś lepszego... No nie wiem, ale przecież chodziło o siatkówkę. a nie tylko o zdjęcia. To był tylko miły dodatek, który sprawia mi wiele radości.
A na koniec p. Michał M. kręcący piłką w oczekiwaniu na rozstrzygnięcie videoweryfikacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz