Czuję, że zaniedbałam moją miłość do gór. Ciągle ostatnimi czasy przesiaduję to we Władysławowie, to w Sopocie... A moje ukochane Tatry? Czy nadal stoją tam gdzie stały? Czy nadal są tak piękne, męczące i niebezpieczne? Czy radość podczas wycieczki jest nadal tak ogromna? No i czy nadal wszędzie pełno jest turystów?
Czy prawdę gdzieś na górze jest zapisany cały scenariusz na nasze życie? Czy wszystko jest z góry przesądzone? Czemu gdy staramy się ze wszystkich sił, to i tak się nie udaje? A im bardziej nam zależy tym gorszy jest efekt? Czy do wszystkiego trzeba podchodzić na całkowitej wyjebce? Jeśli tak, to ja jestem inna. Nadal nie potrafię... Jak coś mnie dotyka wewnętrznie, to burzy we mnie wszystko.
Chyba odnalazłam przejście do magicznej krainy, gdzie ludzie są szczęśliwy, gdzie zawsze świeci słońce, a z twarzy nie znika uśmiech. Tak to tylko moja rozbujana wyobraźnia, szybko wróciłam na ziemię ale chociaż chwile warto pomarzyć, że coś takiego istnieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz