poniedziałek, 15 lutego 2016

Bełchatowianie zawitali do Ergo Areny

Mecz jeden z tych, na które czekam cały rok, to takie moje siatkarskie boże narodzenie, wyjątkowe bo tylko raz w roku. Tylko czemu bez prezentów? Ostatnio krytykowałam grę Trefla i mam za swoje. Przepraszam Treflu za moje ostatnie słowa. Tak pokazałeś klasę i zagrałeś tak jak potrafisz najlepiej, tylko czemu dzisiejszy mecz był jednostronny? Czemu wtedy gdy Lotos podniósł swoją formę, to ze Skry uciekła cała moc?


A moje marzenie, dalej pozostaje marzeniem. Od 3 lat marzę o zdjęciu z N. Uriarte. Styl w jakim gra i ta współpraca z F. Conte. Taka moje siatkarska platoniczna miłość. Nadal nie spełniona, gdybym zdobyła zdjęcie, albo chociaż podpis z dedykacją dla mnie. Nie tym razem, chyba nie jest mi pisany. :P



To jest Sport.
Ktoś wygrywa ktoś przegrywa.
Ale czekasz na mecz rok. Poznajesz termin spotkania, kupujesz bilet bo wiesz że to jest spotkanie na szczycie, nie ma piłek straconych i zawsze jest walka. Bo przecież to Skra. A Lotos gra u siebie, z kibicami którzy pokazują dopingiem że Trefl gra u siebie.
Nadchodzi godzina spotkania. Bierzesz aparat, wkładasz klubową koszulkę, tym razem Skrową koszulkę, jeszcze tylko kolczyki,bransoletki silikonowe i wychodzisz.
Krew zaczyna szybciej krążyć, przebierasz pytkami żeby jak najszybciej być już na tej hali.
Wchodzisz na hale i widzisz SKRE rozgrzewającą się, szybki rzut oka na czołówkę światowej siatkówki. Po drugiej stronie siatki jest Lotos, ale w takim spotkaniu nie przykuwa aż tak mojej uwagi.



Potem zaczyna się rywalizacja i na tym kończą się moje pozytywne wspomnienia z tego meczu. Do ostatniej piłki miałam nadzieję, żę Bełchatów się podniesie, bo przecież umie i nie raz to już pokazał. Ale nie, nie tym razem. Tym razem jest porażka, bardzo sroga porażka.


Nadal trzymam kciuki nadal za obie drużyny. Szczególnie, że teraz czekają ich mecze Ligi Mistrzów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz