sobota, 31 sierpnia 2013

Zaczynam znów od nowa :)

Wróciłam z domku O. Jedne z piękniejszych dni tegorocznych wakacji. Jestem bardzo zadowolona z wyjazdu. Tyle można by było opisywać. Mały domek pośrodku lasy, w okolicy jeziora i wspaniałe my trzy. O. S. i ja :)
 

Cisza, spokój i las. Czuję się całkowitym mieszczuchem. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w lesie. Zapomniałam jak przyjemnie jest biegać po mchu, szukać grzybów czy podziwiać żaby. Brakuje mi takich tradycji z filmu, że cała rodzina wyjeżdża co niedzielę do lasu, albo w inne miejsce gdzie zieleń nie jest przytłumiona betonek i kostką brukową.

 
Taras nad jeziorem i gitara. Sceneria wyjęta niczym z "Camp Rock'a". Mam straszne wyrzuty sumienia, że zaniedbałam gitarę. Przez wakacje miałam ja w rękach parę razy, a obiecałam sobie zupełnie co innego. Widząc jak O. świetnie gra i jest o wiele lepsza ode mnie byłam strasznie zła na siebie i zdołowana. Wiem, że nigdy nie będę się z nią równać odnoś nie muzyki, ponieważ skończyła muzyczną.
 

Jestem zauroczona tym miejscem. Chodzenie do 15 w pidżamkach po lesie, mycie zębów przy ulicy gdzie kierowca przejeżdżającego samochodu dziwnie się na nas patrzył, czy zachód słońca nad jeziorem.  Lenistwo straszne, wczoraj zaczęło mnie już troszkę nosić, bo nie przywykłam do takiego trybu życia. Myślałam, że S. też popiera moje aktywne zapędy, ale niestety musiałam się podporządkować większości :) ale za to miałam czas przemyśleć parę rzeczy, nabrać dystansu i postanowić coś odnośnie przyszłości.


Pierwszy raz O. otworzyła alkochińczyka którego dostała ode mnie. Nie wiem dlaczego wszyscy się nim tak ekscytują, no ale okej zostawiam to bez większego wgłębiania się w to.
Jestem załamana faktem, że ograły mnie w bierki i to z kretesem, ale za to zwykły chińczyk był mój. :)


Muszę poświęcić tutaj miejsce dla M. Idąc wieczorem nad jezioro spotkałyśmy po drodze jakiegoś chłopaka. Nie wiem nawet jak to się stało, musiałam powiedzieć cos za głośno, bo odpowiedział i tak jakoś od słowa do słowa okazało się że idzie z nami na pomost. W każdym razie siedzieliśmy wszyscy na pomoście i gadaliśmy dobre 2 godziny. O. trochę nas hamowała (nie wiem  jakim cudem, bo to zawsze ja byłam ta rozważna) ale mimo to powiedziałyśmy, że będziemy na naszym tarasie grać na gitarach i że może wpaść. No i wpadł do nas śpiewał z nami i się śmiał. Nie wiem jak to się stało, że tak dobrze się nam gadało, ale przypuszczam że to dlatego że mieszka jakieś 100 km od nas i nigdy więcej się już nie zobaczymy.

 
Chyba dotarło do mnie, że musze przestać się przejmować wszystkim i poddawać presji jaką zrzucają na mnie wszyscy. Matura maturą, ale nie można dać się zwariować. Przyłożę się do niej z całych sił. Zakładam kalendarz, bo dobry plan to podstawa.
Jutro czeka mnie pracowity dzień. Dokańczanie porządków w pokoju i przygotowanie go na czas walki o marzenia i studia. Będzie to ciężka walka. Przecież każdy to przechodzi, normalna kolej rzeczy. Nie ma się czym przejmować, ale pracy trzeba w to włożyć dużo, bo bez wysiłku żadnego efektu nie będzie.
 
 
Jak wam mijają wakacje? Macie jakieś konkretne cele na nowy rok szkolny? Traktuję go jako kolejny powód by zmienić coś na lepsze. To już kolejna okazja do poprawienia się.

 
 

3 komentarze:

  1. Dziękuję, że do mnie wpadłaś i za obserwowanie. Nie myślałam jeszcze nad postanowieniami na nowy rok szkolny. Na razie jestem nim załamana...
    Powodzenia w Twoich postanowieniach :)

    +Również obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczne widoczki! :)) jakie grzyby syte :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładnie, obserwuje i liczę na rewanż ;)

    OdpowiedzUsuń