Ciągle w biegu, i BARDZO DOBRZE :)
Na nudę nie narzekam, ewentualnie na zmęczenie i brak czasu na oglądanie mundialu czy ligi światowej, ale wszystkich srok za ogon ciągnąć się nie da :)
Wczoraj spełniło się jedno z moich koncertowych marzeń. Koncert T.LOVE nie jestem ogromną fanką, ale na ich występ chciałam pojechać od paru lat.
Bawiłam się dobrze, zważając że byłam pierwszy raz na koncercie z P.
Koncert zaczęli dość nietrafnie od 4 wolnych piosenek które mało kto znał. Potem jednak poleciały hity które każdemu obiły się o uszy: King, Gnijący świat, IV LO, Nie nie nie, Ajrisz, To wychowanie, itp. Jako bis zaśpiewali LUCY PHERE, moją ulubiona piosenkę z płyty "old is gold"
Nie był to najlepszy koncert na jakim byłam. Ale czy to dziwne? Faceci grają już od ponad 30 lat, a metrykę mają jaka mają.
Piosenki nadal są świetne, a to, że nie skaczą po scenie i nie jarają się muzyka jak niektóre młode gwiazdy to było do przewidzenia.
Pewnie gdyby był to biletowany koncert w klubie wszystko wyglądałoby inaczej.
Był to festyn miejsce DNI KWIDZYNA. Chętnie poszłabym jeszcze raz, co jest chyba najlepsza rekomendacją.
Zagrał też jedną piosenkę Jacka Kaczmarskiego "Jałta" jako hołd dla Jacka bo to już 10 lat
Z koncertu nie mam żadnych zdjęć, bo tym razem Nikuś został w domu, a szkoda. Pokaz fajerwerków był wspaniały.
W piątek wyniki matur, wtedy będzie ostateczny czas na podjęcie decyzji do dalej...
Na chwile obecną jest plan A i B.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz