poniedziałek, 29 lipca 2013

serce w pełni emocji

Wczorajszy dzień to był istny maraton. Znaczy się, był to kolejny wyjątkowy dzień wakacji godny zapamiętania :)


Zaczęło się od treningu z M. Możdżonkiem, niestety tylko w charakterze widza. Wczoraj sobie ubzdurałam, że w-f w szkole jest kompletnie nic nie znaczący. Niektóre dzieci w wieku 9-13 lat rozgromiłyby nas (moją klasę na w-f) bez żadnego problemu. Żałuję, ze jestem za stara na takie wydarzenia.
Siedziałam na tym treningu i uzmysłowiłam sobie, że siatkówka zajęła miejsce deskorolki w moim sercu. Tylko dsk'a rozwijała mnie i zmieniała mnie, a siatkówka? Ciekawy umilacz czasu, ale to tyle.
W końcu dotarło do mnie, ze jadę na kolejny mecz chłopców 21 września Polska-Francja. A. wczoraj przyniosła mój bilet, który już ładnie wisi na mojej tablicy.


A po treningu GDAŃSK DŹWIGA MUZĘ.
5 koncertów z rzędu: Sidney Polak, Jelonek, Strachy na Lachy, Lao Che i Happysad.

SIDNEY POLAK to całkowicie nie jest mój klimat. Nie czuję jego muzyki, ale za to jego głos bardzo mi się podoba, no i fakt elektrycznego kontrabasu trochę mnie zaszokował. Brak bisu świadczy o jego małej popularności.

JELONEK no to jest jeden z ulubieńców O. Nie urzekają mnie skrzypce przy ostrej gitarowej grze, ale moc była niemiłosierna. Nie wiedziałam że ma on tylu fanów. Zespól wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Bawili się na scenie tak samo dobrze jak i my pod nią. Nie wiem czy o nim słyszeliście, bo ja tylko cos tam od O. To już był szok, że O. zaciągnęła mnie na pogo. To znak ze musiało jej się bardzo podobać, bo zawsze to ja ciągnę na takie rzeczy, a ona się opiera.

STRACHY NA LACHY był to już drugi koncert na którym byłam i nie porwało mnie, choć "czarny chleb i czarna kawa" w ich wykonaniu jest świetna. Może jakbym była ich większą fanką, odebrałabym to inaczej. Zawsze jakoś znacznie bliżej było mi do Pidżama Porno niż do Strachów. Kolejną piosenkę, którą zapamiętam z ich koncerty to piosenka "I can't get no gratisfaction ". Uważam ją, za jedną z ich lepszych piosenek.


LAO CHE nie wiem co mam myśleć na ich temat. Znam parę/paręnaście piosenek które lubię, a koncert wydał mi się dziwny. Może poprzez fakt iż między piosenkami gasło światło, zamiast powiedzenia kilku słów. Lubię jeśli, między piosenkami wokalista powie parę słów. W pamięci zapadła mi piosenka "życie jest jak tramwaj" nie przepadałam do tej pory za nią, ale wczoraj na żywo brzmiała dużo lepiej.

HAPPYSAD gwiazda wieczoru, wszyscy byli nakręceni na ten koncert. Niestety musiałam wyjść w trakcie bo "moja ekipa" jak zawsze miała wszystko gdzieś i nie chciała jechać ostatnim pociągiem, bo po co zostawać do końca koncertu. Piszczące dziewczyny trochę niszczyły atmosferę. Spodobał mi się ich pomysł, że nowe piosenki (kompletnie nie znane mi) przeplatali z tymi które bardzo lubię.

 
Lubicie te zespoły? Co o nich myślicie?

Koncerty były świetne. Upał był niemiłosierny. Wróciłam tam wykończona wczorajszym emocjonującym dniem, ale bardzo zadowolona. Te upały tak mnie już męczą. Jutro już wyjeżdżam w góry. Czeka mnie pakowanie, ale czego się nie robi dla naszych Tatr.

4 komentarze:

  1. lubię Strachy, Happysad też jest ok:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielbię te klimaty, zwłaszcza Strachy i Happysad. Na koncercie tych ostatnich byłam ostatnio w październiku. A w sumie na Strachach byłam 3 razy (ale wolę ich starsze utwory), na Happysad 2.
    Niestety stwierdzam również, że z wiekiem trochę zmieniłam preferencje muzyczne i na ten moment zespoły te wspominam ciepło, ale bardziej kojarzę je sobie z moimi nastoletnimi klimatami :(

    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń