niedziela, 19 lipca 2015

Kolejny wakacyjny wpis po dłuższej nieobecności

No i kolejny wpis.
Nie miałam ostatnio zbyt wiele czasu. Teraz też znalazłam tylko chwilkę na napisanie. Zdążyłam wypić kawę, która została mi zaserwowana do łóżka przez mojego P. Nic tak nie poprawia humoru od rana. Uwielbiam kofeinę tzn. kawę w każdym w wydaniu, a ta podana z rana do łóżka jest bezkonkurencyjna.


Miałam napisać coś więcej. Wypłata przyszła i to taka na jaką liczyłam więc mogę napiać gdzie pracuję. Tylko proszę bez śmiechów chichów, bo przynajmniej nie zapierniczam 7 dni w tygodniu po 12 godzin jak inni sezonowi pracownicy na stoiskach. A więc pracuję w głównej biedronce we Władysławowie. Mam własne biedronkowskie ciuszki :) nawet zdarzyło mi się już przez ten miesiąc siedzieć parenaście/paredziesiąt razy na kasie i żadnego manka :) A to moim zdaniem powód do chwalenia się :) No i przeżyłam prasce na nocki 5 razy pod rząd. I wcale nie było tak źle jak myślałam że będzie. Klienci są mili, nawet wtedy kiedy w kolejce do kasy muszą stać ponad godzinę (tak, taki tutaj jest ruch).



Nie wyobrażacie sobie jak ten sklep wygląda po takim szturmie klientów. Ludzie zachowują się jak zwierzęta. To jest nie do opisanie jak można wszystko porozrzucać, porozwalać i poprzenosić: tacki, kubeczki grillowe w zamrażalkach, owoce na półce z alkoholem itp.



Rzadko piszę, bo rzadko mam czas. Wczoraj miałam niby dzień wolny, ale jeśli pracę kończy się o 7 a do 14 się śpi, to z wolnego dnia robi się wolny pół dzień. Ale za to wieczorem wyszliśmy na spacer i piwo. Wieczorny spacer nad morzem...  Chyba jedyne miasteczko w którym byłam i było tak bujne życie nocne do Rimini. Jedyna różnica do pogoda. Bo wczoraj byłam w skórzanej kurtce i bluzie pod spodem :) Taki iście wakacyjny strój, gdzie w Rimini całą noc chodzi się w krótkich spodenkach i bluzkach na ramiączkach. A wieczorny chłodek daje orzeźwienie po upalnym dniu. Uwielbiam Włochy, chyba ta platoniczna miłość nigdy się nie wypali i zawsze wszystkie miejsca będą porównywać do Słonecznej Italii.



Nic tak nie poprawia humoru po przegranym meczu Polaków z Francuzami jak spotkanie chłopaka z skrowej koszulce z 13 na plecach. Nie wiem jak to działa ale jakoś tak raxniej na sercu sie robi jak spotyka się kogoś kto kibicuje tej samej drużynie. Bo przecież "kibice skry poznają się wszędzie" szczególnie Ci zabranzoletkowani. Siatkówkowe szaleństwo opanowało Polskę.


Kontaktu z ludźmi nie brakuje mi na pewno. A może to chęć poznania bliżej drugiej osoby... Po raz kolejny zaczęłam się bawić w wysyłanie listów i pocztówek. Ze względów ekonomicznych tylko z ludźmi z polski. Ale jakby ktoś był chętny to zapraszam do korespondencji... Miło by było gdyby znalazł się z ktoś z komunikatywną znajomością niemieckiego. Bardzo chciałabym przypomnieć sobie ten język. Nowa znajomość, poćwiczenie języka, a i znaczek nie najdroższy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz