wtorek, 1 września 2015

zmasakrowana wewnętrznie

Siedząc nad kubkiem kawy, bo przecież nad kofeiną człowiek ma czas na chwile nostalgii, natchnęło mnie, że przecież dzisiaj w naszym Centrum Kultury i Sztuki jest koncert Doroty Osińskiej i do tego wstęp wolny. Gdzieś kiedyś widziałam jakąś wzmiankę i akurat dzisiaj mi się to przypomniało, przeznaczenie czy po prostu szczęście? Nie wiem...
Wstęp niby wolny, ale jednak w kasie trzeba odebrać bilety bo liczba miejsc ograniczona. Zadzwonić do CKIS nie miałam jak, bo oczywiście akurat padł mi internet, co u mnie nie jest niczym nadzwyczajnym. No to co pora się ubrać jak człowiek i wyprostować włosy. Mam nawyk, że jak się z nikim nie umawiam to chodzę jak takie zombii. Włosy związane byle jak, ubrana w to co było pod ręką. Tak już mam. Nie popadam w modową paranoję. 


Oczywiście w CKIS okazuje się że biletów już brak, ale znajoma wolontariuszka, mówi że jak będą wolne miejsca to będą wpuszczać i tych bez wejściówek. 
Wróciłam po 10 minutach i weszłam bez problemu, Parę wolnych miejsc było. Po zeszłorocznej przebudowanie jeszcze naszego "Domu Kultury" nie odwiedzałam, wiec wmurowało mnie kiedy weszłam na salę. Jako że byłam bez okularów, to wyłapałam wolne miejsce na wylocie w trzecim rzędzie. I odsapnęłam, tak jestem siedzę i pi razy oko widzę scenę. 
Na wejściu jeszcze spotkałam dyrektora CKIS, który zapytał się mnie czy zapomniałam o całej tej instytucji, bo jakiś rok temu byłam wolontariuszką. Zawsze ceniłam tego faceta, bo zna się na swojej pracy i wiedzę ma ogromną. On chyba też nie miał do mnie żadnych zarzutów. Miło tak, że ktoś mnie jeszcze pamięta. :) Tym bardziej, że do faceta mam ogromny szacunek. 


To teraz pora wspomnieć coś o koncercie. Nie jest to proste bo czuje się zmasakrowana wewnętrznie. Tak przeżuta, wypluta i podeptana. Nie potrafię opisać tego jak się czuję i tego co przeżyłam. To było magiczne przeżycie. Głos Doroty Osińskiej niszczy wszystko. Nie raz i nie dwa trafiła swoją piosenką prosto w moje serce i przeszyła je niczym ostra strzała. A zamiast krwi, z oczy po prostu popłynęły mi łzy.
Do tego te piosenki są o czym, z reguły o miłości co mnie bardzo dotyka. Kiedy wyszła na scenę (tak byłam bez  okularów) to odebrałam ją jako nimfę rzeczną, Długie rude falowane włosy i długo seledynowo-zielona sukienka. Ta jej skromność, delikatność zakłopotanie podczas komentarzy między piosenkami. Zdarzały się żarty i różne opowiastki. Oczywiście było też nawiązanie do dzisiejszej rocznicy wybuchu II wojny światowej. Nie raz napominała o swoim mężu, który było słychać że jest miłością jej życia i jest dla niej bardzo bardzo ważną osobą. Miłość jest dla niej ogromną wartością. 
Wokalistka wystąpiła wraz z czteroosobowym zespołem: klawisze, perkusja, gitara i bas. Czyli klasyka. Wszystko ze sobą świetnie grało i głos Doroty jest wspaniały. 


Niestety nagrania nie oddają tej magii. Oczywiście te miłosno-liryczno-smutne utwory przeplatane były żywszymi takimi na przebudzenie. Publiczność też została wkręconą do występu poprzez klaskanie czy śpiewanie, żeby te starsze kobitki się nie pospały, bo średnia wieku to dobre 60+ była. 
Bardzo ciesze się, ze poczekałam a nie zrezygnowałam od razu jak to mam w naturze. 
Piosenki trafiają tam gdzie powinny trafić. Zdarza się, że sprawiają potworny ból. 
Na koniec piosenka, która niszczy wszystko:


Jeszcze 2-3 lata temu kompletnie by mnie takie utwory nie ruszyły. Ostatnio poznałam co to znaczy siłą miłości i co to znaczy tęsknota. Miłość to największy prezent jaki człowiek może ofiarować drugiej osobie. Ale również ta sama osoba może odebrać wszystko łącznie z nadziejami na dzień jutrzejszy.

1 komentarz:

  1. Bardzo ładne piosenki szczerze pierwszy raz je słyszę.
    http://spelniaj-twoje-marzenia.blogspot.com/
    Pozdrawiam Serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń