Pierwszy mecz plusliga, na który zawitałam w tym sezonie. Tym bardziej, że wypadł on w Mikołajki.
W zasadzie 6 grudzień to żadne święto, ale to zawsze jakiś znak, że CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA, CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA... coraz bliżej nas!
Hala to niestety nie Ergo Arena
ale na tak niewielką frekwencje jaka była w zupełności wystarczyła Hala 100-lecia w Sopocie
Przecież nie ilość, a jakość się liczy.
Pokazali to kibice z Lubina, ich czteroosobowy klub kibica i 6 osób z pomarańczowymi klaskaczami rozsianych na trybunach.
Wchodząc na halę, pierwsze co dało się zauważyć to nowe klaskacze ze zdjęciem całej drużyny. Wizualnie prezentowały się ciekawie, ale większość nie wytrzymałą emocji i w połowie meczu porwała się na strzępy. Czyli jak z damskimi butami, albo ładne albo użyteczne. :)
Cuprum to stanowczo klub, który z samych nazwisk wzbudza moją sympatię: Grzegorz Łomacz, Paweł Rusek (dwa lata temu jeszcze zawodnicy Gdańska), Marcin Możdżonek (pan eks kapitan reprezentacji) Wojtek Włodarczyk (były Bełchatowianin).
Mecz mnie nie porwał. Nerwowe końcówki setów podrywały kibiców z krzesełek i krzycząc "OSTATNI!" czekaliśmy aż szala zwycięstwa przechyli się w stronę Lotosu.
Nagroda MVP trafiła do Marco Falaschi...
Bo nikt inny się nie wyróżnił... Nie było zawodnika któremu wychodziło by wszystko wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz