czwartek, 27 października 2016

mecz za paczkę makaronu

Czy to pierwszy mecz za paczkę makaronu? Nie wiem... Na pewno pierwszy w którym uczestniczyłam.
Mam być szczera czy lojalna co do drużyny/klubu któremu kibicuję? Gdzieś wewnątrz mnie pojawia się mała burza. Czuję wewnętrzny obowiązek, żeby stać za Lotosem Treflem Gdańsk, bo przecież noszę ich koszulkę i nie wstydzę się że trzymam za chłopaków kciuki. Z drugiej strony nie mogę milczeć, kiedy coś mi się nie podoba. To jest jak w związku, chcesz stać za swoim mężczyzną murem, ale kiedyś coś nie gra to rozmawiacie o tym. Z ta różnicą, że LTG nie chce nie wysłuchać... No cóż nie mam wyjścia, będę szczera. 


Środa godzina 19 mecz Lotos  Trefl Gdańsk-Espadon Szczecin. Żaden hit kolejki, mecz który nie zapowiada się ciekawie. Beniaminek, którego skład to dla mnie zlepek zawodników z historią: D.Murek M.Ruciak M.Zajder Ł.Perłowski. Zawsze mam nadzieję że takie kluby wywalczą Coś. W zeszłym sezonie powierzałam moje nadzieje w Bydgoszczy. Nie wyszło... Szczecin na razie nie błyszczy i nie zapowiada się aby byli odkryciem tegorocznej ligi. Lotos ostatnio też raczej dogrywa mecze do końca zamiast walczyć o każdy punkt. Bilety ulgowe w cenie 17zł na wcale nie najlepszy sektor nie zachęcały mnie do pójścia na to spotkanie. Mój studencki budżet raczej nie jest a tyle wydolny, żeby uczestniczyć w każdym meczu w Ergo Arenie. 
Nie tylko ja mam takie kalkulacje. Z meczu na mecz ludzi na trybunach jest coraz mniej. Dział marketingu zorganizował akcję zbiórki makaronu dla Banku Żywności nawiązując do włoskiego pochodzenia trenera Anastasi'ego. Każdy kto przyniósł paczkę makaronu wszedł bez dodatkowych opłat na mecz. Do tego za zatankowanie na trzech gdańskich stacjach paliw dostawało się voucher który można było wymienić na 2 bilety na mecz. To już jest desperackie wypełnianie hali. Dla mnie to jest żenujące. Akcja z makaronem mnie kupiła, a w zasadzie, to ja kupiłam makaron i poszłam z nim na mecz. :) Dziwnie czułam się idąc do biedronki po "bilet na mecz". Myślałam, że chętnych będzie sporo. Mimo, że na hali były szkoły, makaronocy, kierowcy i inne osoby które dostały darmową wejściówkę to nawet nie była wypełniona pierwsza kondygnacja... Przypuszczam, że gdyby nie te akcje to na trybunach nie zasiadło by nawet 400 osób. Co spowodowało taki odpływ kibiców? 


Mecz finalnie skończył się wynikiem 3-1 na korzyść Gdańska. Mecz był punkt za punkt, ale drzazgi nie latały. Szczecin do tego momentu przegrywał wszystko co tylko mógł, miałam wrażenie że przyjechali tu w zasadzie po prostu odebrać mecz a nie walczyć o zwycięstwo. Za to Lotos, no cóż przyszli bo im płacą. Jakby musieli odbębnić te 8h w biurze od 8 do 16 a potem wrócić do domu i zająć się swoimi sprawami. Gdzie jest walka? Gdzie jest rywalizacja? Gdzie jest trener ustawiający taktykę zespołu? Motywujący swoich podopiecznych? W bajkach razem z dinozaurami? Panie Trenerze, Pan jest Włochem, Pan potrafi przecież pobudzić Treflaków. Już nie rysuje się na tabliczkach kółeczek strzałek i krzyżyków? Nie przegląda się statystyk? Nie dyskutuje się ze sztabem? Gdzie jest współpraca i chęć gry aż do zwycięstwa? Skończyło się?


Jeśli to się nie zmieni, to kibiców nie przybędzie. Nikt nie chce patrzeć jak drużyna się męczy. Pierwsze dwa sety była energia i chęć kibicowania. Jednak później i trybuny ucichły... W Gdańsku skończyła się już pewna epoka. Pytanie tylko, że jeszcze w tym sezonie zacznie się coś nowego, lepszego? Skład się nie zmieni, ale może zmieni się styl gry? W statystykach nie wygląda wszystko aż tak źle 9 miejsce na 16 drużyn, to jeszcze żadna tragedia. Ale dzisiejsze wymęczone 3-1 z drużyną która do tej pory wygrała tylko jeden set (DZISIAJ!) nie jest dla mnie pełnym zwycięstwem. Szczecin dziś miał niejednokrotną szansę, na wygranie meczu i tie-break był wielce prawdopodobnym rozwiązaniem. A w 5 secie wszystko może się zdarzyć. 

Lubię mecze kończące się 3:1. Czuję wtedy, że to był dobry mecz. Są drużyny, z którymi inny wynik niż 3:0 to "porażka". Czuję niedosyt, który momentami przeradza się w żal, że "moja" drużyna nie walczy. Treflu proszę Cię, nie o zwycięstwa, ale chociaż o walkę, o ta energie która wisiała jeszcze nie tak dawno nad drużyną. Chciałabym wracać pozytywnie naładowana po meczu. Wróciłam do domu ze zdartym gardłem i obolałymi rękoma, ale wewnętrznie jest mi smutno. Spędziłam świetny czas w towarzystwie przystojnego bruneta, ale mecz nie wywarł na mnie wrażenia. Po prostu był. Miałam super miejsca, bo to jest jedyny plus małej ilości kibiców. Można usiąść gdzie się chce, bo w każdym sektorze było dużo wolnych miejsc. Środkowy sektor na przedłużeniu siatki w 3 rzędzie. Czułam się w centrum meczu. Nie byłam gdzieś na trybunach, tylko tuż obok. 


Drugi mecz sezonu PlusLigi 2016/2017 uważam za zaliczony. Tak tylko zaliczony. Obejrzeć, odhaczyć, zapisać wynik i czekać na następny z nadzieją, że Lotos obudzi w sobie siłę Neptuna. I następnego przeciwnika rozniosą widłami na strzępy. 
NASTĘPNEGO MAM NA MYŚLI, NASTĘPNEGO PRZECIWNIKA, A NIE PRZYSZŁEGO MISTRZA PGE SKRE BEŁCHATÓW. Bo jak wiemy SKRA to SKRA i klasa sama w sobie. 


Skra na prezydenta, ale Lotos tuż za nią na zastępce. :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz