niedziela, 2 października 2016

Zainstalowana w Gdańsku

Jeszcze nie mam stałego internetu, głośniki leżą w szafie, w szufladach biurka panuje jeszcze rozgardiasz...
Ale jestem... Mieszkam, żyję i próbuję się wtopić w to miasto. Nauczyć się żyć w zatłoczonych tramwajach. Nauczyć się nie wchodzić na ludzi na przejściu dla pieszych, gdy z jednej i z drugiej strony ulicy, nacierają na siebie niczym dwie wrogie armie. Gdy jeden z wojowników zastanie drugie temu z przeciwnej strony nie raz słychać zgiełk ostrych języków. Czasem myślę, że każdorazowe wyjście na ulice jest jak rzucenie rękawicy losowi.

Już pierwszego dnia z kartą miejską w portfelu zaliczyłam kolizję tramwaju, który jechał przed moim. Na tyle dobrego, że to było niedaleko uczelni to mały spacerek jeszcze nikomu nie zaszkodził. Gdyby nie napotkana bestia, która wyskoczyła mi z krzaków. Ruda, wredna, na małych łapkach z perfidnym pyskiem. Gdy muszę liczyć sama na siebie jest stanowczo odważniejsza. Na pewno gdyby ze mną ktoś szedł to bym się na tą osobę rzuciła z przerażeniem. Już trochę nie wypada w wieku 21 lat panicznie bać się dziczyzny, bez względu czy widzę sarnę z pociągu, samochodu czy na własne oczy. Ja marząca kiedyś o być weterynarzem... Życie weryfikuje marzenia.

Czasem tak tylko nieśmiało zerkam przez okno z nadzieją, że może gdzieś na horyzoncie majaczy mi skrawek morza... Niedoczekanie.

Ktoś kupuje mieszkanie, mebluje ze tanim kosztem, starymi meblami, których sama w życiu bym nie wstawiła do swojego mieszkania i wynajmuje. A Ty masz się tam zaaklimatyzować i czuć "jak u siebie" bo przecież staje się ten pokój twoim "domem", tymczasowym ale domem. Wracasz z uczelni ledwo żywy i myślisz tylko żeby położyć się na "swoje" łóżku, ale położyć na "swoim" dywanie z słuchawkami w uszach. A czy bez spadku w rodzinie możemy się dorobić swojego pokoju, swojego łóżka, swojego salonu? Czy jesteśmy skazani za dopasowywanie się do cudzych gustów i cudzych warunków mieszkaniowych?

Skończę studia, będę miała własne mieszkanie/dom i będę niezależna. Prawda jest taka, że albo od kogoś dostanę pomoc przy kupnie, albo będę zależna od banku, a co za tym idzie od pracodawcy, bo gdyby z jakiegoś powodu przestał co miesiąc wysyłać pieniądze na konto, to dom zacząłby należeć od banku. Czy jesteśmy skazanie za bycie zależnym i dopasowywanie się zawsze do sytuacji? Czy nigdy nie będziemy dyrektorami własnego życia?

Im mijają mi kolejne urodziny, a ja się zaczynam zastanawiać jak to ma wyglądać po studiach. Zaczyna przepełniać mnie strach.

Nie ma internetu o odpowiedniej wydajności to i nie ma zdjęć :)

1 komentarz:

  1. Nie martw się, jakoś to będzie :)
    Rób swoje, najlepiej jak potrafisz.
    A potem samo się ułoży :)

    OdpowiedzUsuń