niedziela, 13 marca 2016

Lotos Trefl Gdańsk-AZS Politechnika Warszawa

Kolejny weekend, kolejna dawka siatkówki, kolejna kolejka PlusLigi.
Do Gdańska zawitali warszawscy siatkarze, a w Brazylii rozpoczął się sezon z siatkówką plażową. Złoto dla pary Łosiak-Kantor, zaskoczenie dla całego siatkówkowego świata. Za pokonanie w finale brazylijskiej pary, należą się gratulacje. Za to druga polska męska para zajęła czwarte miejsce, bo bardzo wyrównanej rywalizacja Fijałek-Prudel. I do tego srebro damskiej pary. Plażowy weekend nadzwyczaj udany jest ogromną niespodzianką. Aż zatęskniłam za Starymi Jabłonkami. Byłam raz, ale zakochałam się od razu.



Nie ma co marzyć o Copacabanie i plażówkowiczach, skoro na trójmiejski parkiet wyszli zawodnicy z plusligi i pokazali siatkówkę w takim wykonaniu które lubię. Walka o każdy punkt, brak odpuszczonych piłek i niespodziewany wynik.
Nie wiem co mnie podkusiło, w piątek po powrocie z wykładów kupiłam bilet na mecz w dniu następnym. Raz się żyję, a do końca sezonu zostało już raptem kilka spotkań.  Może, to już będzie moje pożegnanie z tym sezonem?
AZS Politechnika Warszawa, klub nie porywający mnie przynajmniej aż do soboty.



Nazwiska średnio znane... W tabeli też bez szaleństw, Lotos był faworytem. Podczas pierwszego gwizdka wszystko się zmieniło. Warszawiacy wyciągali piłki, które były już nie do wyciągnięcia. Takich obron na ligowym parkiecie w Ergo Arenie jeszcze nie widziałam. Pierwsze dwa sety toczyły się do 30 punktów. To idealny dowód na to, że walka była zacięta.



W Gdańskim składzie zabrakło M. Miki, ale to nie powód, żeby na koniec sezonu pozwolić sobie na stratę 3 punktów. W Gdańskim zespole znowu, sześć trybików nie zgrało się w jedność. Czasem mam wrażenie, że nie ma wiszącej chemii nad nimi na boisku. Za to po stronie Warszawy doświadczenie, szczęście i chęć zwycięstwa wzięła górę.



Dawno nie byłam na tak emocjonującym meczu. Do końca wierzyłam w gdańskie przebudzenie mocy. Nie udało się, nie tym razem.


1 komentarz: