wtorek, 1 maja 2012

Święto pracy

Kolejny porabany dzień. Zaczełam od porządkowania mojej szafy przy nirvanowskiej nucie (jak zawsze, tylko ta mjuzyka motywuje mnie to porzadków). Wkurza mnie syf w moim pokoju ale jestem zbyt leniwa żeby posprzątać. Chodzi mi po głowie przemeblowanie mojego pokoiku. Nie mam zbytniego pola popisu, ale coś zawsze da sie zrobic. Potem na bulwar z ojcem i sis. Takw iem cofam sie w rozwoju. Co z tego, ze nie umiem grac w noge? Lubie to i kit z tym ze wiesniacko wygląda. Może z moimi 15 żonglerkami (mój nowy życiowy rekord) do kadry Smuda mnie nie przyjmie, jego pech.

Takie patriotyczne flaki na tczewskiej poczcie...

Ostatnio najlepiej jest mi ze słuchawkami na uszach. Ludzie mnie wkurzają. Wredna komentarze nieznajomych sa mi obojętne, ale jednak "żarty" bliskich osób są średnio przyjemne. Wiem smęce, ale mam wrażenie, ze przez takie rzeczy rozpadają się przyjaźnie, związki itp. Niby nic nie warte słowa wpadają do głosy i już pozostają.
  
Ollie 180 na netto...
  
Złapałam skejtdoła. Brak mi motywacji, a teraz jeszcze minimum 4 dni przerwy. Może mi się odmieni. Musi mi sie odmienić. Jeszcze rozpieprzył mi sie kabel od gitary.
Co sprawia, że człowiek zaczyna nienawidzić sam siebie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz