sobota, 21 lipca 2012

odczam już dni...

U mnie coraz bardziej Italijsko. Został już tylko tydzień. Zainwestowałam w sandały. Jednak nie bede sie nimi tutaj chwalić, gdyż nie podbiły mojego serca. Ostatnio mysle ciągle o tym, co jeszcze mam kupić i o czym pamiętać do wyjazdu.

Zainwestowałam w stojak na bizuterie, mimo że nie mam jej za dużo.

Ciągle łapie się na chęci włożenia aparatu do torebki. Jednak po chwili zastanowienia przypominam sobie, że noszenie zepsutego aparatu przy sobie jest zbędne. Jednak chyba jestem/byłam uzalezniona od pstrykania fotek.

Moja wczorajsza kartka z Holandii.
Wyrwałam ją listonoszcze z ręki, poniewaz kobieta wpycha je na siłe do skrzynki i przy tym gniecie je...

Miałam mały odpał i poprzestawiałam meble w pokoju. Tak dla urozmaicenia sobie życia. Ta rutyna mnie wykańcza i dołuje. Pomysł z biurkiem na przeciwko okna strasznie mi się podoba. Uwielbiam mój widok zza okna.

wymażony zestaw: jogurcik i dobra ksiązka...

Ksiązka już przeczytana. Zasiadłam do niej dzisiaj na jakieś 5 godzin i strasznie mnie wciągneła. Znaczy jak każda N. Sparksa. Uwielbiam jego ksiązki, przeczytałam chyba wszystkie w przeciągu ostatnich 3 lat, choć dostac je w bibliotece jest cięzko. Na tę czekałam od dobrych 4 miesięcy, aż tu nagle w piatek sms od babki z biblioteki że już jest. Wkońcu poczułam się wpełni jak na wakacjach. Robie to co chce przez cały dzień. Dopołudnia randka ze Sparksem a potem dsk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz