Melduję się, jestem spakowana w mój nowiutki plecak, Nikonek siedzi już w swojej torebce. Zaraz zbieramy się na dworzec i następne 14 godzin spędzę w pociągu do Zakopanego :)
Ostatnio odkopała parę zdjęć z działki. Mam nadzieję, że w górach zrobię parę ciekawych fociszek.
DO ZOBACZYSKA!!! :)
wtorek, 30 lipca 2013
poniedziałek, 29 lipca 2013
serce w pełni emocji
Wczorajszy dzień to był istny maraton. Znaczy się, był to kolejny wyjątkowy dzień wakacji godny zapamiętania :)
Zaczęło się od treningu z M. Możdżonkiem, niestety tylko w charakterze widza. Wczoraj sobie ubzdurałam, że w-f w szkole jest kompletnie nic nie znaczący. Niektóre dzieci w wieku 9-13 lat rozgromiłyby nas (moją klasę na w-f) bez żadnego problemu. Żałuję, ze jestem za stara na takie wydarzenia.
Siedziałam na tym treningu i uzmysłowiłam sobie, że siatkówka zajęła miejsce deskorolki w moim sercu. Tylko dsk'a rozwijała mnie i zmieniała mnie, a siatkówka? Ciekawy umilacz czasu, ale to tyle.
W końcu dotarło do mnie, ze jadę na kolejny mecz chłopców 21 września Polska-Francja. A. wczoraj przyniosła mój bilet, który już ładnie wisi na mojej tablicy.
A po treningu GDAŃSK DŹWIGA MUZĘ.
5 koncertów z rzędu: Sidney Polak, Jelonek, Strachy na Lachy, Lao Che i Happysad.
SIDNEY POLAK to całkowicie nie jest mój klimat. Nie czuję jego muzyki, ale za to jego głos bardzo mi się podoba, no i fakt elektrycznego kontrabasu trochę mnie zaszokował. Brak bisu świadczy o jego małej popularności.
JELONEK no to jest jeden z ulubieńców O. Nie urzekają mnie skrzypce przy ostrej gitarowej grze, ale moc była niemiłosierna. Nie wiedziałam że ma on tylu fanów. Zespól wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Bawili się na scenie tak samo dobrze jak i my pod nią. Nie wiem czy o nim słyszeliście, bo ja tylko cos tam od O. To już był szok, że O. zaciągnęła mnie na pogo. To znak ze musiało jej się bardzo podobać, bo zawsze to ja ciągnę na takie rzeczy, a ona się opiera.
STRACHY NA LACHY był to już drugi koncert na którym byłam i nie porwało mnie, choć "czarny chleb i czarna kawa" w ich wykonaniu jest świetna. Może jakbym była ich większą fanką, odebrałabym to inaczej. Zawsze jakoś znacznie bliżej było mi do Pidżama Porno niż do Strachów. Kolejną piosenkę, którą zapamiętam z ich koncerty to piosenka "I can't get no gratisfaction ". Uważam ją, za jedną z ich lepszych piosenek.
LAO CHE nie wiem co mam myśleć na ich temat. Znam parę/paręnaście piosenek które lubię, a koncert wydał mi się dziwny. Może poprzez fakt iż między piosenkami gasło światło, zamiast powiedzenia kilku słów. Lubię jeśli, między piosenkami wokalista powie parę słów. W pamięci zapadła mi piosenka "życie jest jak tramwaj" nie przepadałam do tej pory za nią, ale wczoraj na żywo brzmiała dużo lepiej.
HAPPYSAD gwiazda wieczoru, wszyscy byli nakręceni na ten koncert. Niestety musiałam wyjść w trakcie bo "moja ekipa" jak zawsze miała wszystko gdzieś i nie chciała jechać ostatnim pociągiem, bo po co zostawać do końca koncertu. Piszczące dziewczyny trochę niszczyły atmosferę. Spodobał mi się ich pomysł, że nowe piosenki (kompletnie nie znane mi) przeplatali z tymi które bardzo lubię.
Lubicie te zespoły? Co o nich myślicie?
Koncerty były świetne. Upał był niemiłosierny. Wróciłam tam wykończona wczorajszym emocjonującym dniem, ale bardzo zadowolona. Te upały tak mnie już męczą. Jutro już wyjeżdżam w góry. Czeka mnie pakowanie, ale czego się nie robi dla naszych Tatr.
Zaczęło się od treningu z M. Możdżonkiem, niestety tylko w charakterze widza. Wczoraj sobie ubzdurałam, że w-f w szkole jest kompletnie nic nie znaczący. Niektóre dzieci w wieku 9-13 lat rozgromiłyby nas (moją klasę na w-f) bez żadnego problemu. Żałuję, ze jestem za stara na takie wydarzenia.
Siedziałam na tym treningu i uzmysłowiłam sobie, że siatkówka zajęła miejsce deskorolki w moim sercu. Tylko dsk'a rozwijała mnie i zmieniała mnie, a siatkówka? Ciekawy umilacz czasu, ale to tyle.
W końcu dotarło do mnie, ze jadę na kolejny mecz chłopców 21 września Polska-Francja. A. wczoraj przyniosła mój bilet, który już ładnie wisi na mojej tablicy.
A po treningu GDAŃSK DŹWIGA MUZĘ.
5 koncertów z rzędu: Sidney Polak, Jelonek, Strachy na Lachy, Lao Che i Happysad.
SIDNEY POLAK to całkowicie nie jest mój klimat. Nie czuję jego muzyki, ale za to jego głos bardzo mi się podoba, no i fakt elektrycznego kontrabasu trochę mnie zaszokował. Brak bisu świadczy o jego małej popularności.
JELONEK no to jest jeden z ulubieńców O. Nie urzekają mnie skrzypce przy ostrej gitarowej grze, ale moc była niemiłosierna. Nie wiedziałam że ma on tylu fanów. Zespól wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Bawili się na scenie tak samo dobrze jak i my pod nią. Nie wiem czy o nim słyszeliście, bo ja tylko cos tam od O. To już był szok, że O. zaciągnęła mnie na pogo. To znak ze musiało jej się bardzo podobać, bo zawsze to ja ciągnę na takie rzeczy, a ona się opiera.
STRACHY NA LACHY był to już drugi koncert na którym byłam i nie porwało mnie, choć "czarny chleb i czarna kawa" w ich wykonaniu jest świetna. Może jakbym była ich większą fanką, odebrałabym to inaczej. Zawsze jakoś znacznie bliżej było mi do Pidżama Porno niż do Strachów. Kolejną piosenkę, którą zapamiętam z ich koncerty to piosenka "I can't get no gratisfaction ". Uważam ją, za jedną z ich lepszych piosenek.
LAO CHE nie wiem co mam myśleć na ich temat. Znam parę/paręnaście piosenek które lubię, a koncert wydał mi się dziwny. Może poprzez fakt iż między piosenkami gasło światło, zamiast powiedzenia kilku słów. Lubię jeśli, między piosenkami wokalista powie parę słów. W pamięci zapadła mi piosenka "życie jest jak tramwaj" nie przepadałam do tej pory za nią, ale wczoraj na żywo brzmiała dużo lepiej.
HAPPYSAD gwiazda wieczoru, wszyscy byli nakręceni na ten koncert. Niestety musiałam wyjść w trakcie bo "moja ekipa" jak zawsze miała wszystko gdzieś i nie chciała jechać ostatnim pociągiem, bo po co zostawać do końca koncertu. Piszczące dziewczyny trochę niszczyły atmosferę. Spodobał mi się ich pomysł, że nowe piosenki (kompletnie nie znane mi) przeplatali z tymi które bardzo lubię.
Koncerty były świetne. Upał był niemiłosierny. Wróciłam tam wykończona wczorajszym emocjonującym dniem, ale bardzo zadowolona. Te upały tak mnie już męczą. Jutro już wyjeżdżam w góry. Czeka mnie pakowanie, ale czego się nie robi dla naszych Tatr.
czwartek, 25 lipca 2013
:))
Nie wiem który raz biorę się już do napisania tego posta. Czuję, że utknęłam w martwym punkcie, z którego postanowiłam wybiec jak najprędzej. Po wczorajszej fejsbukowej rozmowie z fanką siatkówki, która mnie zapamiętała z czerwcowego meczu i do mnie napisała. Kojarzyłyśmy się tak mniej więcej z widzenia, ale jednak pisanie kilka godzin o wszystkim to inna bajka.
Chyba rozmowa z nią znaczy z M. pomogła mi bardziej niż z O. moja przyjaciółką. M. dała mi taką moc do działa do walki o życie o przyszłość. Może zainspirował mnie fakt, że idzie do Wrocławia na studia cos związanego ze sportem w każdym razie. Marzyłam od paru lat, aby studiować we Wrocku. Kocham moje miasto, ale studia we Wrocławiu to jak spełnienie życiowych marzeń. To byłby skok na głęboką wodę, ale czemu miała bym sobie tam nie poradzić :) przecież wszystko jest dla ludzi.
Wczoraj był jeszcze kluczowy moment w sprawie mojego prezentu na osiemnastkę. Jednak lecę z matką i ciotką do Mediolanu na 3 dni w październiku. Pogoda może iście Włoska nie będzie. Po części to takie małe spełnienie marzeń. Już czuję zapach prawdziwego włoskiego espresso w małej włoskiej kawiarence z pięknym włoskim widokiem.
Na razie żyję niedzielnym wyjazdem na "Gdańsk Dźwiga Muzę" a dwa dni później wyjazd do Zakopanego. Miasto wydaje mi się strasznie oklepane i nie przepadam za nim, ale niestety dojazd jest wyśmienity i to zawsze decyduje. Kocham nasze Tatry i jako pierwszy cel wyjazdu stawiam wejście na Kasprowy Wierch no i może Czerwone Wierny tez zostaną przeze mnie "zdobyte".
Czuję się w pełni zmotywowana do samorozwoju. Muszę wrócić do zamykania się w mojej ostoi spokoju (w moim pokoju) i ogarnąć podstawowe zwroty włoskie. Chyba prędzej pójdzie mi z włoskim niż z angolem. Do tego nadrobienie 2 lat geografii to nie będzie prosta sprawa, zważając że podręcznik przystępnie napisany nie jest. TYLKO CIĘŻKĄ PRACĄ MOŻNA DOJŚĆ DO CELU...
Leżałam wczoraj na dywanie zastanawiając się co z sobą zrobić. Uświadomiłam sobie, że całkowicie na bok odstawiłam gitarę. Nie ważne że jest mi nadal bardzo smutno z powodu zrezygnowania z zajęć z moim ulubionym nauczycielem, ale teraz tym bardziej muszę się do niej przyłożyć, żeby nie zaniedbać tych paru lat brzdąkania. Najlepszym rozwiązaniem jest chyba ustalenie sobie jakiś celów i powieszenie ich w widocznym miejscu, tylko wtedy denerwujące będą komentarze innych.
Zdjęcia udokumentowują fakt, iż wyprałam prawie wszystkie moje pluszaki, prócz wielkiego psa, ale na niego to musi być słoneczna pogoda żeby ładnie wysechł. Uwielbiam pluszaki, szczególnie misie. Nie czuję z tego powodu jakiegoś kompleksu, że w wieku 18 lat mam nadal parę maskotek które siedzą na moim łóżku.
Uwielbiam piosenki, które mi się z czymś kojarzą. Ta pochodzi z filmu który oglądałam pare lat temu, ale słuchając jej nachodzi mnie takie miłe uczucie. Nie wiem czym to jest spowodowane. Przecież nie wszystko da się wyjaśnić, a tym bardziej uczuć...
Gabryś
Chyba rozmowa z nią znaczy z M. pomogła mi bardziej niż z O. moja przyjaciółką. M. dała mi taką moc do działa do walki o życie o przyszłość. Może zainspirował mnie fakt, że idzie do Wrocławia na studia cos związanego ze sportem w każdym razie. Marzyłam od paru lat, aby studiować we Wrocku. Kocham moje miasto, ale studia we Wrocławiu to jak spełnienie życiowych marzeń. To byłby skok na głęboką wodę, ale czemu miała bym sobie tam nie poradzić :) przecież wszystko jest dla ludzi.
Sajmon
Wczoraj był jeszcze kluczowy moment w sprawie mojego prezentu na osiemnastkę. Jednak lecę z matką i ciotką do Mediolanu na 3 dni w październiku. Pogoda może iście Włoska nie będzie. Po części to takie małe spełnienie marzeń. Już czuję zapach prawdziwego włoskiego espresso w małej włoskiej kawiarence z pięknym włoskim widokiem.
Na razie żyję niedzielnym wyjazdem na "Gdańsk Dźwiga Muzę" a dwa dni później wyjazd do Zakopanego. Miasto wydaje mi się strasznie oklepane i nie przepadam za nim, ale niestety dojazd jest wyśmienity i to zawsze decyduje. Kocham nasze Tatry i jako pierwszy cel wyjazdu stawiam wejście na Kasprowy Wierch no i może Czerwone Wierny tez zostaną przeze mnie "zdobyte".
Rufi (Roofi)
Czuję się w pełni zmotywowana do samorozwoju. Muszę wrócić do zamykania się w mojej ostoi spokoju (w moim pokoju) i ogarnąć podstawowe zwroty włoskie. Chyba prędzej pójdzie mi z włoskim niż z angolem. Do tego nadrobienie 2 lat geografii to nie będzie prosta sprawa, zważając że podręcznik przystępnie napisany nie jest. TYLKO CIĘŻKĄ PRACĄ MOŻNA DOJŚĆ DO CELU...
Leżałam wczoraj na dywanie zastanawiając się co z sobą zrobić. Uświadomiłam sobie, że całkowicie na bok odstawiłam gitarę. Nie ważne że jest mi nadal bardzo smutno z powodu zrezygnowania z zajęć z moim ulubionym nauczycielem, ale teraz tym bardziej muszę się do niej przyłożyć, żeby nie zaniedbać tych paru lat brzdąkania. Najlepszym rozwiązaniem jest chyba ustalenie sobie jakiś celów i powieszenie ich w widocznym miejscu, tylko wtedy denerwujące będą komentarze innych.
Zdjęcia udokumentowują fakt, iż wyprałam prawie wszystkie moje pluszaki, prócz wielkiego psa, ale na niego to musi być słoneczna pogoda żeby ładnie wysechł. Uwielbiam pluszaki, szczególnie misie. Nie czuję z tego powodu jakiegoś kompleksu, że w wieku 18 lat mam nadal parę maskotek które siedzą na moim łóżku.
Uwielbiam piosenki, które mi się z czymś kojarzą. Ta pochodzi z filmu który oglądałam pare lat temu, ale słuchając jej nachodzi mnie takie miłe uczucie. Nie wiem czym to jest spowodowane. Przecież nie wszystko da się wyjaśnić, a tym bardziej uczuć...
piątek, 19 lipca 2013
szpan a może już miłość...
Dawka moich szpanerskich zdjęć, ale cieszę się jak dziecko. Doszło zamówienie ze sklepu Skry Bełchatów, a wczoraj A. kupiła bilety na mecz Polska-Francja w Gdańsku i zabiera mnie. :) Siatkówka nadal rządzi.
Tak jestem kolejną dziewczyną fascynującą się siatkówką przez pryzmat siatkarzy i nie umiejąca grać. Chciałabym opanować siatkę i kosza, ale to nie jest takie proste. :) Nie każdy jest stworzony do sportu.
Są wakacje postanowiłam zaszaleć. Mam mały nałóg kolczykowy. Najchętniej z każdego miejsca jako pamiątkę kupowałabym kolczyki :) Nie ważne, że rzadko kiedy je zakładam.
W końcu wróciłam do domciu. Remont niby dalej w pełni, ale w końcu nie siedzę ciotce na głowie. W końcu mam swoje cztery kąty, trochę prywatności i świętego spokoju.
Jedyny mój wyjazd w tym roku to Zakopane ale tylko na tydzień. Trochę głupio jechać 13 godzin w jedną stronę, żeby pobyć w Tatrach tydzień. Jakieś musza być skutki mieszkanie 40 km od morza. Uwielbiam polskie góry nie mogę się już doczekać wyjazdu. W końcu mój nikonek zobaczy trochę świata :)
Piosenka zbiła mi się strasznie w głowę no i trochę w serce. Może nie tyle piosenka co sam teledysk, na który napatoczyłam się przez całkowity przypadek skacząc po kanałach telewizyjnych.
Tak jestem kolejną dziewczyną fascynującą się siatkówką przez pryzmat siatkarzy i nie umiejąca grać. Chciałabym opanować siatkę i kosza, ale to nie jest takie proste. :) Nie każdy jest stworzony do sportu.
Są wakacje postanowiłam zaszaleć. Mam mały nałóg kolczykowy. Najchętniej z każdego miejsca jako pamiątkę kupowałabym kolczyki :) Nie ważne, że rzadko kiedy je zakładam.
W końcu wróciłam do domciu. Remont niby dalej w pełni, ale w końcu nie siedzę ciotce na głowie. W końcu mam swoje cztery kąty, trochę prywatności i świętego spokoju.
Jedyny mój wyjazd w tym roku to Zakopane ale tylko na tydzień. Trochę głupio jechać 13 godzin w jedną stronę, żeby pobyć w Tatrach tydzień. Jakieś musza być skutki mieszkanie 40 km od morza. Uwielbiam polskie góry nie mogę się już doczekać wyjazdu. W końcu mój nikonek zobaczy trochę świata :)
Piosenka zbiła mi się strasznie w głowę no i trochę w serce. Może nie tyle piosenka co sam teledysk, na który napatoczyłam się przez całkowity przypadek skacząc po kanałach telewizyjnych.
poniedziałek, 15 lipca 2013
Slot Art Festival
Wróciłam 2 dni temu do domciu. Czuję obowiązek napisania tu o Slot Art Festivalu, lecz nie robiłam żadnych zdjęć. Był to pierwszy Festival w moim życiu i nie wiedziałam czego mogę się tam spodziewać. Wszystko odbywało się w Lubiążu jakieś 50km od Wrocławia - mojego uluionego polskiego miasta, zaraz po Tczewie :) 8 godzin w pociągu i jeszcze godzina autokarem, mały maraton. Długa podróż jeszcze bardziej rozbudziła naszą ciekawość i radość gdy dotarliśmy do celu.
Niby był to katolicki festival, lecz wiekszosć osób była bardziej na bakier z wiarą :) Codziennie trzy bloki warsztatowe, a wieczorem KONCERTY, KONCERTY, KONCERTY. Pojechaliśmy w 9 osób z wolontariatu, lecz tak naprawdę cały czas byłam z O. i pod koniec już nie mogłysmy na siebie patrzeć i nie miałysmy juz tematów do rozmów.
Koncertów było mnóstwo, ale te dwa szczególnie wbiły mi sie w pamięć i wpadły mi w ucho :) polecach ich serdecznie.
TO LEAVE A TRACE
nie przepadam za dziewczynami na wokalu, a w ich przypadku to stwierdzenie nie jest aktualne. Po koncercie wszyscy mówili tylko o nich. To było tak niesamowite uczucie, że nie jestem w stanie nic o nich napisać. Włączenie ich muzyki na youtube, to już nie to samo.
THE BRIMSTONE DAYS
To już jest mój całkowity klimat. Może średnio urokliwi członkowie zespołu, ale na scenie pokazali na ile ich stać.
Niesamowite koncerty, warsztaty, atmosfera i ludzie.
Codziennie były trzy tury warsztatów, był taki wybór że nie było opcji aby wszystkiego pogodzić. Trochę żałuję, bo O. trochę mnie ograniczała. Na takich wyjazdach potrafie chodzić jak mały robocik na baterie diurasel, wszędzie mnie pełno i nie lubie siedziec i odpoczywac. W domu musze spac te 8 godzin zeby funkcjonować, a na takich akcjach wystarczą mi te 3-4 i masa mozliwości.
Byłyśmy 3 razy na warsztatach z gitary basowej, całkowicie zmieniły moje podejście do basu i basistów. Przestałam już go dyskryminować i traktowac jako najnudnejszy składnik zespołów. Elektryk czy po prostu gitara zawsze już chyba będzie na pierwszym miejscu w moim sercu, ale gra na basie tez mogłaby byc ciekawą przygoda :)
Potem był jeszcze warsztat z języka czeskiego i z sautache (sutaszu).
Był tez tor do skimboardu, już bylam prawie przekonana do spróbowania, ale jednak moja głupota wzięła górę. Nie wiem które to juz było moje spotkanie ze skimem, na których chciałam przetestowac swoje siły. Nie rozumiem czego się boję, ale czuje opory :) Może innym razem jak spotkam kogoś odwaznego który mnie poinstruuje i zmusi, abym wkońcu przełamała strach. Razem raźniej :)
Tyle mogłabym napisac o tych 4 dniach, ale na dzisiaj wystarczy.
środa, 3 lipca 2013
Moja spontaniczność zaginęła wraz z wiosennym chłodnym wiatrem :)
Siedzę u Ciotki i jestem wdzięczna na sam fakt, że mam internet. Siedze w mieście, a przecież wakacje miały być tak genialne. Remont jest w dramatycznej sytuacji, wszystko się komplikuje. Nie wiem jak to dalej ugryźć, ale jakoś damy radę. Chcę jeszcze troszkę pozmieniać w moim pokoju.
Wczoraj do mojej ciotki przyszedł jej znajomy i zaczął mnie namawiać na robienie prawka u niego. Zawsze zapierałam się rękami i nogami żeby go nie robić, bo nie czuję się na tyle odpowiedzialna. Tylko wakacje sa chyba najlepszym momentem na cos takiego. Ciotka tez mnie namawia bo chce ma opłacic kurs jako prezent na osiemnastkę (pewnie dał jej jakąś zniżke) :)
Musiałabym pogadać z matką, mimo iz wiem że jej się to nie uśmiecha. A rozmowa z nią z reguły kończy sie kłótnią. Na różnice charakterów nikt nic nie zaradzi :)
Nie wiem co mam o tym myśleć. Spróbować zrobić to prawko, skoro na wakacje nie mam żadnych innych planów prócz jednodniowych wypadów ze znajomymi? Co wy myślicie o robieniu prawka?
Na działce porobiłam pare zdjęć, ale nie chce mi się podłączac aparatu do komputera, więc wstawiam jakieś stare wypociny mojego aparaciku.
Wczoraj do mojej ciotki przyszedł jej znajomy i zaczął mnie namawiać na robienie prawka u niego. Zawsze zapierałam się rękami i nogami żeby go nie robić, bo nie czuję się na tyle odpowiedzialna. Tylko wakacje sa chyba najlepszym momentem na cos takiego. Ciotka tez mnie namawia bo chce ma opłacic kurs jako prezent na osiemnastkę (pewnie dał jej jakąś zniżke) :)
Musiałabym pogadać z matką, mimo iz wiem że jej się to nie uśmiecha. A rozmowa z nią z reguły kończy sie kłótnią. Na różnice charakterów nikt nic nie zaradzi :)
Nie wiem co mam o tym myśleć. Spróbować zrobić to prawko, skoro na wakacje nie mam żadnych innych planów prócz jednodniowych wypadów ze znajomymi? Co wy myślicie o robieniu prawka?
Na działce porobiłam pare zdjęć, ale nie chce mi się podłączac aparatu do komputera, więc wstawiam jakieś stare wypociny mojego aparaciku.
poniedziałek, 1 lipca 2013
3-1 Polska Polska Polska
Wczorajszy mecz był nie do opisania. Nie zabrałam ze soba lustrzanki, więc mam kilka zdjęć robionych telefonem taty.
Dla mniej zorientowanych. Na ten mecz czekałam od marca, a o meczu narzej kadry marzyłam od lat.
Na meczach w Polsce mamy zwyczaj śpiewać hymn "a cappella" sami kibice ile sił w przeponach. Pierwszy raz w życiu miałam autentyczne ciarki, nogi mi sie uginały, myslałam że tam padne z wrażenia a może wzruszenia? W każdym razie pierwszy raz w życiu cos takiego przeżyłam i już dla tego uczucia było warto jechać.
Nie wspominając już, że emocje w ostatnim secie były maksymalne. Dobrze, ze nie było tie-break'a bo nie wiem czy bym wytrzymała. Dość emocjonuje się meczami przed tv, ale na stadionie to zupełnie co innego.
Wracaliśmy pociągiem z 3 zapaleńców w przedziale. Dziewczyna ma bilety na wszystkie mecze ligi światowej rozgrywane z Polsce. Do Gdańska jechała ze Szczecina, chłopak z Warszawy, a pani z Kołobrzegu. Przez dobra godzine rozmawiali o meczu, potem o plus lidze i o transferach. Widać, że dośc głęboko siedzą w siatkówce.
Wychodząc z Ergo musiałam miec fotkę z plakatowym B.Kurkiem.
Inspirują mnie nasi siatkarze. Od razu mam ochotę i siłe na zmianę swojego zycia. W zasadzie chęc na zdrowy styl zycia i sport zaczęła się od fascynacji Skra B.
To był chyba najlepszy dzien moich wakacji. Wrocilam wykonczona, do tej pory mówic nie mogę, ale jestem szczęśliwa. :)
Dla mniej zorientowanych. Na ten mecz czekałam od marca, a o meczu narzej kadry marzyłam od lat.
Na meczach w Polsce mamy zwyczaj śpiewać hymn "a cappella" sami kibice ile sił w przeponach. Pierwszy raz w życiu miałam autentyczne ciarki, nogi mi sie uginały, myslałam że tam padne z wrażenia a może wzruszenia? W każdym razie pierwszy raz w życiu cos takiego przeżyłam i już dla tego uczucia było warto jechać.
Nie wspominając już, że emocje w ostatnim secie były maksymalne. Dobrze, ze nie było tie-break'a bo nie wiem czy bym wytrzymała. Dość emocjonuje się meczami przed tv, ale na stadionie to zupełnie co innego.
Miło jest oglądać mecz i wrzeszczeć razem z innymi licząc do trzech, śpiewac wszystkie meczowe przyspiewki i inne zagrzewające piosenki i byc częścią biało-czerwonej fali.
Wracaliśmy pociągiem z 3 zapaleńców w przedziale. Dziewczyna ma bilety na wszystkie mecze ligi światowej rozgrywane z Polsce. Do Gdańska jechała ze Szczecina, chłopak z Warszawy, a pani z Kołobrzegu. Przez dobra godzine rozmawiali o meczu, potem o plus lidze i o transferach. Widać, że dośc głęboko siedzą w siatkówce.
Wychodząc z Ergo musiałam miec fotkę z plakatowym B.Kurkiem.
Inspirują mnie nasi siatkarze. Od razu mam ochotę i siłe na zmianę swojego zycia. W zasadzie chęc na zdrowy styl zycia i sport zaczęła się od fascynacji Skra B.
To był chyba najlepszy dzien moich wakacji. Wrocilam wykonczona, do tej pory mówic nie mogę, ale jestem szczęśliwa. :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)