poniedziałek, 5 maja 2014

pierwszy dzień dojrzałości (albo po prostu matury)

Egzamin dojrzałości...
Jakie dojrzałości? Kto z nas jest dojrzały? Odpowiedzialny? Gotowy ponosić konsekwencje swoich czynów? Bo na pewno nie ja.





Wróciłam do domu załamana. Niby wszyscy uważają, że maturę na 30% zda każdy debil. Tsa jasssne. To nie prawda. Do domu wróciłam załamana. Na prawdę nie dramatyzuję. Z polskiego jestem cienka. A tematy wypracowań mnie dobiły:
POTOP którego nie omawialiśmy
WESELE w którym nie rozumiałam tematy i fragmentu tekstu (jak i większość ludzi których się pytałam).
Staram się nie dramatyzować, ale jakoś nie czuje już stresu przed innymi egzaminami, bo wiem że i tak co najmniej czeka mnie poprawka. Więc temat studiów jest całkowicie zamknięty.


W sobotę ewidentnie mnie poniosło i tamten wpis był nie na miejscu. PRZEPRASZAM, następnym razem nie będę wypisywać tutaj takich rzeczy, tylko napisze je osobiście. Postąpiłam nie w porządku (po raz kolejny zresztą).
Czasami sie zastanawiam jak to wszystko znosisz... Ale w jednym miałam racje, było to najlepsze pół roku w moim życiu i chyba najbardziej dynamiczne. :)
Dziękuję że byłeś ze mną (tylko mentalnie) ale to i tak się liczy. Pewnie gdyby nie niedziela to stres by mnie pożarł w całości.
I Przepraszam, że zniszczyłam nam wspólne wakacje. Miało być tak fajnie, a ...


Stwierdziłam ostatnio, że sama nie wiem czego chce. Stanowczo za szybko ulegam ludziom, nie potrafię w pełni wierzyć we własne zdanie, a czy mam coś takiego jak własne zdanie?
Widzę, jak wszyscy we mnie wierzą, wiem jak bardzo wszystkich zawodzę. I tym razem nie robię nikomu na złość, po prostu macie za duże oczekiwania co do mnie. Nie jestem taka, jaką chcielibyście znać.
Teraz już nic nie da się zrobić istna bezsilność. I to chyba boli najbardziej. Nie wiem co z sobą mam zrobić.


Jutro planuję iść do lekarza po zaświadczenie na prawko. Jeśli jeszcze to mi się nie uda, to będzie kompletna załamka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz