poniedziałek, 25 marca 2013

odzyskując równowagę

Odzyskując równowagę, ale czy jestem w stanie ją odzyskać?
Ambitnie piszłam na rekolekcje, bo miałam nadzieję że spotkam kogoś znajomego no i że ten 2 godzinny monolog księdza ktoś mi da. Z mojej klasy byłam tylko ja. Nic dziwnego, że nikt chętnie na nie nie uczęszcza, skoro nie są one prowadzone interesująco. Siedziałam tam nie całe 2 godziny i czułam sie jak na przedłużonym niedzielnym kazaniu: siedzę w kościele tylkko ciałem a myślami jestem gdzies daleko, mimo mojej próby słuchania i uważania :)

 
Dowiedziałam się że dziewczyna która chciala sie rzucić sie pod pociąg (ale ja uratowali) to moja znajoma z podstawówki. mama przyszła mi z taką wiadomością i była w sozku, ze mnie to nie zbulwersowało i że sie nad nia nie użalam. Jej życie, jej decyzja no i problem jej rodziców, ale nie obcych ludzi. Zważając, że nie może chodzić i ma ogólne problemy ze zdrowiem. Sama się kiedys zastanawiałam co bym zrobiła w takiej sytuacji. Nie wyobrażam sobie żebym musiała byc uzależniona od pomocy innych przy każdym ruchu. Tym bardziej podziwiam osoby, które są silne w przeciwstawianiu sie losowi.

3 komentarze:

  1. Mądrze mówisz. Zapraszam do mnie http://wikusia27.blogspot.com/ może coś Ci się też spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już mam za sobą rekolekcje. :D Teraz już tylko czekam na wiosnę !
    Dobrze piszesz :D Miło się czyta ;d
    +obserwuję. :)

    OdpowiedzUsuń