piątek, 10 stycznia 2014

"opłaciło się. Zawsze to tydzień wolności i pięć miesięcy szpitala"

Zawsze po nocy przychodzi dzień...
Wszystko zakręciło się ostatnio w koło szkoły. Matura ustna z polaka zaczęła mnie dręczyć po nocach. Czuję, że się wkopałam z tematem "motyw buntu w literaturze". Nie wiem jak mam się za nią zabrać. Ubzdurałam sobie jedną książkę "rok 1984", która porwała mnie całkowicie. Zostało mi jeszcze jakieś 20 stron do przeczytania, a potem... próba opracowania jej pod kontem buntu. Będzie to ciężki weekend.
Książka strasznie zachęciła mnie to zastanowienia się nad wszystkim dookoła. Szczególnie nad "partią" która mną rządzi w domu. Póki finansuje mnie, muszę żyć w zgodzie. Co zrobić gdy właśnie to mnie unieszczęśliwia? Gdy podchodzi to już pod pewne znęcanie się psychiczne.


Pamiętam jak sobie obiecałam, że w trzeciej klasie wezmę się za naukę żeby zdać maturę na tyle, aby przyjęli mnie na politechnikę wrocławską (400 km stąd). Nawet taka dobra motywacja przy zderzeniu z rzeczywistością legła w gruzach. Może to i dobrze? Przez kolejne lata gnić pod tym dachem bez grama wolności i z ciągła krytyką i narzekaniem nad uchem? Pora wziąć gitarę w rękę i zatopić się w jej uroku.


Przed dzisiejszą gegrą jeszcze czytałam artykuł o treningu skoczków na mamucie. T. Morgenstern miał chyba najlepszą odległość. Wracam do domu, włączam fejsa a tu już wiadomość, o jego upadku/wypadku/dramacie... W internecie są filmiki, linku nie wstawię, bo widziałam go raz i mi wystarczy. Wygląda tragicznie. Podobno stan krytyczny, ale niezagrażający życiu. Nie jestem jakimś specjalnym fanem skoków, po prostu zwykły kibic dopingujący naszych chłopaków. Kadrę mamy wyśmienitą :) a prócz polaków, to właśnie Morgi jest moim faworytem od paru lat. W 2008 roku wysłałam do niego list i otrzymałam autograf. Pamiętam jaką radość mi to sprawiło.
Thomas wracaj szybko to zdrowia!!! może niekoniecznie do skoków...


Piosenka dosłownie biega za mną od wczoraj. Nie mogę się od niej odpędzić :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz